Gorąca woda, która wypełniała wannę po brzegi ocierała się o skórę Morgan, kiedy ta nacierała swoje nogi mydłem. Skrzywiła się i przegryzła wargę, kiedy wyprostowała ręce na całą długość dotykając stóp. Zaczęła pocierać swoje ramiona, siadając wygodniej, tak żeby nie naciągać żadnego mięśnia. Słysząc ciche pukanie do drzwi, Morgan z zaciekawieniem spojrzała w ich stronę marszcząc brwi i czekała, aż ktoś zapuka po raz drugi.
-Morgan? - Justin zawołał z drugiej strony, a dziewczyna odetchnęła z ulgą.
-Tak?
-Mogę wejść? - zatrzymał i włożył dłonie głęboko do kieszeń swoich spodni.
Głośno wzdychając, Morgan oblizała wargi.
-Oczywiście. - w końcu odpowiedziała, na co Justin powoli otworzył drzwi i wszedł do środka.
-Wszystko w porządku?
-Jest okej. Tylko trudno mi trochę dosięgnąć do pleców i takie tam podobne. - przyznała, a oczy chłopaka zabłysnęły. Wygląda na to, że ....."dotknęła" jego punktu, bo przegryzł wnętrze policzka.
-Potrzebujesz.....pomocy?- zacisnął lekko drżące usta, kiedy Morgan spojrzała na niego i od razu zamknęła oczy.
Powoli skinęła głową, więc Justin podszedł bliżej i pochylił się by wziąć do ręki małą miskę, do której zaczerpnął trochę wody. Spojrzał na Morgan i poczuł jakby jego serce stanęło, kiedy jej niebieskie oczy spotkały jego czekoladowe.
Kiedy napełnił już cały pojemnik, oderwał od niej wzrok i popatrzył na jej głowę, gdzie zaraz delikatnie wylał wodę, masując lekko jej skórę.
Zamknęła oczy i odchyliła się trochę od jego dotyku. Dziewczyna siedziała cierpliwie, a Justin przesunął delikatnie dłońmi po jej szyi i ramionach i wziął do ręki mydło, wylewając kolejne wiaderko na szczyt jej głowy.
Instynktownie owinęła ramiona wokół jego szyi i lekko się wyciągnęła. Justin położył miskę na boku, a kiedy znów odwrócił do niej głowę, Morgan otworzyła oczy i oboje popatrzyli na siebie jakby robili to po raz pierwszy.
Mrugając kilkakrotnie, Justin pochylił się i przejechał palcem z jej policzka pod brodę, kciukiem obrysowując jej szczękę. Przełknęła ślinę, czując, że jej żołądek wywijał lekkie salta, kiedy pochyliła się do przodu a Justin zrobił to samo, ujmując w dłoń jej policzek.
Gwałtownie połączyli ich usta, a Justin zaczął ssać jej wargi i przyciągnął ja bliżej do siebie, ich usta były dla siebie perfekcyjne...Morgan podciągnęła rękę i zaczęła nia gładzic jego policzek, próbując pociągnąć go do siebie jeszcze bliżej, dalej ruszając wargami w pełnej synchronizacji.
Czując, że poszło to za daleko, Morgan wyrwała się od niego i oblizała wargi, delektując się smakiem. Pochyliła się do niego jeszcze raz, jednak szybko się zatrzymała, kiedy zdała sobie sprawę, co robią.
-Powinieneś pójść. - w końcu odezwała się ściszonym głosem, pocierając brwi z dezaprobatą. Justin odchylił się i zrobił krok do tyłu, nie chcąc z nią walczyć. Podszedł do drzwi i jeszcze raz spojrzał na Morgan, po czym wyszedł z łazienki.
Dziewczyna wyciągnęła leniwie nogę na wykładzinę przed schodami. Odwróciła się, a jej wzrok padł na zamyślonego Justina. który patrzył na zewnątrz, trzymając w ręce szklankę z czymś co przypominało whisky.
Przełknęła ślinę i oblizała usta, powoli do niego ruszając.
-Wszystko w porządku?
Nie musiał się odwracać, bo już wiedział kto to był. Justin spojrzał na dół, na swoja szklankę i zaczął nią poruszać, tworząc w środku mały huragan.
-Kąpiel się udała?
-Tak. - spuściła wzrok i zaczęła bawić się swoimi palcami.
-To dobrze. - odwrócił się i spojrzał na nią, przegryzając wnętrze policzka. - Twoje ciało ciągle boli? - szepnął na co Morgan podniosła głowę i ich spojrzenia znalazły się po raz pierwszy od czasu, kiedy wyszedł z łazienki, na co jej żołądek się skręcił.
-Trochę, ale na pewno jest lepiej. - wymamrotała pokornie, czując jak kolana pod nią zaczęły się uginać, kiedy Justin wypalał otwory na wylot w jej ciele.
Patrząc wciąż na nią, wziął łyk ze szklanki i potrząsnął głowa ściągając z niej wzrok.
-To wszystko moja wina. - w końcu odezwał się po niezręcznej, ciszy.
-Nie, nie jest. - Morgan powiedziała surowo i wzdychając podeszła do niego. - Musisz przestać obwiniać się za te wszystkie drobiazgi, które się wydarzyły.
-Jak możesz zachowywać się jakby wszystko było w porządku? - krzyknął odwracając się, co spowodowało, że Morgan odskoczyła zaskoczona.Gdy ujrzał jej przestraszony wyraz twarzy, szybko się uspokoił.- Przepraszam. - mruknął, potrząsając głową.- Nie wiem co się ze mną dzieje.
-Jest w porządku...-Morgan zapewniła i podeszła znów do niego, wślizgując palce pod jego dłonie, wyciągnęła z nich szklankę i odstawiła ją na stół obok.
-Zraniłem cię. - przemówił jeszcze raz. - Bardziej niż mogłem się spodziewać. Pozwoliłem, żebyś wsiadła do mojego auta, wiedząc, że tek skurwysyn był po mnie tak czy inaczej i nie zaufałem swojemu przeczuciu. Wiedziałem, że coś było nie tak, ale moje ego nade mną zapanowało i kiedy zobaczyłem zielone światło, przeszedłem na tryb egoistyczny i wtedy już byłem tylko zdeterminowany by wygrać i cię pokonać.
-Przeczucie? Boże Justin, każdy z nas ma te 'uczucia'- podniosła palec w powietrze. - miałam je, kiedy emanowałeś kłopotami, ale ich nie posłuchałam, nie? I okazało się, że jesteś jednym z najmilszych facetów, pomimo wszystkich gówien, kiedy próbowałeś mnie zaciągnąć. Samochód nie był twoja winą. Nie mogłeś wiedzieć, że ktoś mógł bawić się z twoim samochodem.
-Ale powinienem był zatrzymać wyścig mimo wszystko. - pokręcił głową, spojrzał na zewnątrz w bólu a wspomnienia błysnęły mu przed oczami. Kłótnia, garaż, zielone światło, rozbity samochód Morgan a potem szpital.
Morgan ścisnęła jego twarz w dłoniach i przekręciła ją tak, żeby na nią spojrzał.
-Słuchaj mnie, kiedy mówię. - czekała, aż Justin na nia w pełni spojrzy. - to nie jest twoja wina. Ja cię nie obwiniam za to, więc ty też nie powinieneś. Rozumiesz?
Kiedy nie odpowiedział, dziewczyna przyciągnęła jego twarz jeszcze bliżej. - Rozumiesz?
Justin westchnął i skinął powoli głową, na co Morgan pociągnęła go do uścisku. Przyłożył twarz przy jej szyi i ścisnął ją mocniej.
-------------------------------------------------------------------------
Jak Wam się podoba rozdział??
Mamy Jorgan moments ;D
juz mi sie wydaje, że moje przeprosiny tutaj w niczym nie pomogą :c zapewniam Was, że cały tydzień mam wolny, więc dodam szybciej niż wcześniejsze.
Kocham Was!!
FOOLOWNIJCIE NASZYCH BOHATERÓW.
@TCPMorganPL
@TCPJustinPL
niedziela, 26 maja 2013
poniedziałek, 20 maja 2013
Chapter 21
Minęło kilka dni, kiedy Justin mógł wreszcie wziąć Morgan z powrotem do siebie. Z kawą w ręce, przycisnął palce do drewnianych drzwi i lekko je popchnął, otwierając je z uśmiechem.
-Mrożona kawa dla pięknej Morgan Cerus - dokuczył jej a Morgan pokręciła głową i złapała kubek.
-Dzięki, potrzebowałam tego.- wzięła swoja torbę. -Cieszę się, że wreszcie stąd wychodzę.
-Nie dziwię się ani trochę.- zaśmiał się i oparł plecami o ścianę, krzyżując ręce na piersi i przeszywał ją wzrokiem z góry na dół.
-Wygląda na to, że wygonie się ubrałaś. - skinął głową na jej strój.
Morgan popatrzyła na dół na swoje spodnie dresowe i t-shirt i skinęła głową.
-Oh, tak. Wiesz, wciąż nie jestem w pełni sprawna.Muszę odpoczywać, tak jak doktor powiedział.- Wzruszyła ramionami, odwróciła się od niego i wzięła łyk kawy. -Gotowy?
-Jeżeli ty jesteś. - odepchnął się od ściany a Morgan klasnęła w dłonie i skinęła gorączkowo.
-Jestem bardziej gotowa niż kiedykolwiek wcześniej. - odetchnęła z ulgą, kiedy drzwi się otworzyły i w końcu opuściła pokój, w którym była uwięziona przez pięć dni.
Justin podszedł do informacji i wziął dokumenty dziewczyny, po czym oboje wyszli ze szpitala.
-Nareszcie! - krzyknęła powodując, że Justin odwrócił się do niej z szeroko otwartymi oczami.- Powietrze!-Roześmiała się cicho pod nosem, kiedy zdała sobie sprawę, że wszyscy na nią patrzyli.
-Jesteś szurnięta.- Justin zaśmiał się razem z Morgan.
-Hejj, to nie ty tkwiłeś w tamtym pokoju przez całe pięć dni.- sapnęła, trzymając wysoko w powietrzu brodę. Zaczęła od niego odchodzić, lecz po chwili zatrzymała się i zorientowała, że nie wiedziała gdzie zaparkował autem.
-Tak, mądralo. Tędy. - Justin wskazał na drugą stronę a Morgan poszła za nim.
-Zamknij się - wymamrotała, idąc. - Ah, wreszcie mogę oddychać świeżym powietrzem bez chęci zwymiotowania.- zawołała i wypchnęła ręce w powietrze biorąc głębokie wdechy.
Justin śmiał się, kręcąc głową.
-Przestań, robisz z siebie debila.-wzruszyła ramionami.
-I co?- odwróciła się, spojrzała na niego i opuściła ramiona.- Gdybyś był zamknięty w szpitalu na tyle dni, to prawdopodobnie robiłby to samo.
Justin myślał nad tym chwilkę, otwierając usta, żeby coś powiedzieć, ale od razu je zamknął. Zmarszczył brwi.
-Prawda...- wymamrotał.
-Ha - dokuczyła mu - właśnie.
-Ale - Justin wskazał na nią palcem - zrobiłbym to bardziej skrycie, niż jak jakiś człowiek chory na umyśle.
Morgan zaczęła głośniej oddychać i klepnęła go w klatkę.
-Żartuje. - wyrzucił ramiona w powietrze w obronnym geście i zatrzymał się przy samochodzie - a może nie.- dodał szybko i wskoczył do auta.
-Dupek- Morgan mruknęła i również wsiadła do samochodu.
--
Kiedy auto wreszcie stanęło, Morgan już była gotowa do wyjścia, lecz Justin zatrzymał ją łapiąc ją za rękę.
-Co?
-Jesteś wreszcie w domu. Gdzie należysz. -chłopak mówił surowo, przesyłając jej mylący wzrok
-Chwileczkę....nie, nie zrobiłbyś tego! -odbiła się rękami o skórzany fotel i wyjrzała za okno- Nie mógłbyś mnie zabrać do dom.....czekaj.
-Co? - Justin przegryzł wargę, uważając na to żeby się nie roześmiać, a Morgan powoli odwróciła się do niego.
-To jest twoje miejsce...
-Dokładnie tak. - żartobliwie mrugnął, wyszedł z samochodu i poszedł w kierunku schodów na werandę. Kiedy zdał sobie sprawę, że Morgan nie ma przy nim, odwrócił się.
-Idziesz czy nie? - zawołał z uśmiechem.
Zagryzła wargi, potrząsnęła głową, wyszła z auta i podeszła do Justina.
-
Wzięła kilka ubrań z szafy i spacerkiem poszła do łazienki, zamykając za soba drzwi. Zostawiła ubrania na uchwycie obok zlewu i zaczęła ściągać swój sweter, kiedy nagle poczuła przeszywający ból na żebrach. Łapiąc oddech, Morgan chwyciła się za boki i zaczęła gwałtownie oddychać. Wiedząc, że nie ściągnie swetra sama, zebrała się na odwagę, wyszła z toalety i tym samym z sypialni, poszła na dół, gdzie znalazła Justina.
-Nie wiem jak masz zamiar to zrobić, ale zrób to jak najszybciej. Zjeb zapłaci za to wszystko.- po tym, położył swój telefon na biurko i spojrzał w górę zaskoczony wizytą Morgan. - wszystko w porządku? - wstał z krzesła.
To nie był dobry czas na pytanie z kim rozmawiał, więc Morgan tylko pokręciła głową i schowała kosmyk włosów za ucho.
-Potrzebuje twojej pomocy.
-Oczywiście, co chcesz dokładniej?- Justin zmarszczył brwi w niepokoju, a dziewczyna oblizała wargi.
-Czy pomożesz mi to zdjąć? To boli, kiedy robię to sama.- wyszeptała, a Justin przegryzł dolną wargę, kiwając głową.
Odwracając się, Morgan stała nieruchomo, kiedy Justin chwycił materiał swetra i zaczął powoli i ostrożnie przesuwać go po jej ramionach. Morgan skrzywiła się kilka razy.
-Przepraszam- szepnął jej do ucha, a ona pokręciła na to głową.
-Nie musisz. - przełknęła ból, a Justin kontynuował ściąganie z niej ubrań. Zaczął rozpinać jej koszulkę i już po chwili ściągnął ją z niej. Morgan nie pozostała w niczym, prócz jej biustonosza. Justin spojrzał na dół na jej siniaka i mogłoby się wydawać, że wstrzymał oddech.
Kiedy Justin przejechał delikatnie palcami po jej siniaku, Morgan pociągnęła nosem, na co chłopak znów na nią spojrzał. Widząc łzy spływające po jej policzkach, wziął ją w ramiona. Trzymała go mocno, płacząc w jego koszulę. Chłopak chciał położyć na nią ręce, ale nie wiedział za bardzo gdzie, bo ona cała trzęsła się z bólu. W końcu położył je na jej zapięciu od biustonosza. Patrzył w przestrzeń, czując rozszarpywane serce i przedziurawiony żołądek.
---------------------------------------------
umm, dziwny taki.
Chciałam BARDZO przeprosić, że tak długo nie dodawałam. Naprawdę jest mi strasznie głupio z tego powodu i sama się na sobie zawiodłam, więc nie zdziwię sie, jeżeli jesteście na mnie w tym momencie złe. Kurcze, wszyscy chyba wiemy, że problemy chodzą grupami, no i tak było tez w moim przypadku :c ciężki czas. PRZEPRASZAM!! postaram się teraz już dodawać regularnie bo mam nadzieję, że limit problemów dla mnie jak na razie sie wyczerpał.
ps: DZIĘKUJE WSZYSTKIM KOCHANYM OSOBOM ZA ŻYCZENIA. KOCHAM WAS!! <3
-Mrożona kawa dla pięknej Morgan Cerus - dokuczył jej a Morgan pokręciła głową i złapała kubek.
-Dzięki, potrzebowałam tego.- wzięła swoja torbę. -Cieszę się, że wreszcie stąd wychodzę.
-Nie dziwię się ani trochę.- zaśmiał się i oparł plecami o ścianę, krzyżując ręce na piersi i przeszywał ją wzrokiem z góry na dół.
-Wygląda na to, że wygonie się ubrałaś. - skinął głową na jej strój.
Morgan popatrzyła na dół na swoje spodnie dresowe i t-shirt i skinęła głową.
-Oh, tak. Wiesz, wciąż nie jestem w pełni sprawna.Muszę odpoczywać, tak jak doktor powiedział.- Wzruszyła ramionami, odwróciła się od niego i wzięła łyk kawy. -Gotowy?
-Jeżeli ty jesteś. - odepchnął się od ściany a Morgan klasnęła w dłonie i skinęła gorączkowo.
-Jestem bardziej gotowa niż kiedykolwiek wcześniej. - odetchnęła z ulgą, kiedy drzwi się otworzyły i w końcu opuściła pokój, w którym była uwięziona przez pięć dni.
Justin podszedł do informacji i wziął dokumenty dziewczyny, po czym oboje wyszli ze szpitala.
-Nareszcie! - krzyknęła powodując, że Justin odwrócił się do niej z szeroko otwartymi oczami.- Powietrze!-Roześmiała się cicho pod nosem, kiedy zdała sobie sprawę, że wszyscy na nią patrzyli.
-Jesteś szurnięta.- Justin zaśmiał się razem z Morgan.
-Hejj, to nie ty tkwiłeś w tamtym pokoju przez całe pięć dni.- sapnęła, trzymając wysoko w powietrzu brodę. Zaczęła od niego odchodzić, lecz po chwili zatrzymała się i zorientowała, że nie wiedziała gdzie zaparkował autem.
-Tak, mądralo. Tędy. - Justin wskazał na drugą stronę a Morgan poszła za nim.
-Zamknij się - wymamrotała, idąc. - Ah, wreszcie mogę oddychać świeżym powietrzem bez chęci zwymiotowania.- zawołała i wypchnęła ręce w powietrze biorąc głębokie wdechy.
Justin śmiał się, kręcąc głową.
-Przestań, robisz z siebie debila.-wzruszyła ramionami.
-I co?- odwróciła się, spojrzała na niego i opuściła ramiona.- Gdybyś był zamknięty w szpitalu na tyle dni, to prawdopodobnie robiłby to samo.
Justin myślał nad tym chwilkę, otwierając usta, żeby coś powiedzieć, ale od razu je zamknął. Zmarszczył brwi.
-Prawda...- wymamrotał.
-Ha - dokuczyła mu - właśnie.
-Ale - Justin wskazał na nią palcem - zrobiłbym to bardziej skrycie, niż jak jakiś człowiek chory na umyśle.
Morgan zaczęła głośniej oddychać i klepnęła go w klatkę.
-Żartuje. - wyrzucił ramiona w powietrze w obronnym geście i zatrzymał się przy samochodzie - a może nie.- dodał szybko i wskoczył do auta.
-Dupek- Morgan mruknęła i również wsiadła do samochodu.
--
Kiedy auto wreszcie stanęło, Morgan już była gotowa do wyjścia, lecz Justin zatrzymał ją łapiąc ją za rękę.
-Co?
-Jesteś wreszcie w domu. Gdzie należysz. -chłopak mówił surowo, przesyłając jej mylący wzrok
-Chwileczkę....nie, nie zrobiłbyś tego! -odbiła się rękami o skórzany fotel i wyjrzała za okno- Nie mógłbyś mnie zabrać do dom.....czekaj.
-Co? - Justin przegryzł wargę, uważając na to żeby się nie roześmiać, a Morgan powoli odwróciła się do niego.
-To jest twoje miejsce...
-Dokładnie tak. - żartobliwie mrugnął, wyszedł z samochodu i poszedł w kierunku schodów na werandę. Kiedy zdał sobie sprawę, że Morgan nie ma przy nim, odwrócił się.
-Idziesz czy nie? - zawołał z uśmiechem.
Zagryzła wargi, potrząsnęła głową, wyszła z auta i podeszła do Justina.
-
Wzięła kilka ubrań z szafy i spacerkiem poszła do łazienki, zamykając za soba drzwi. Zostawiła ubrania na uchwycie obok zlewu i zaczęła ściągać swój sweter, kiedy nagle poczuła przeszywający ból na żebrach. Łapiąc oddech, Morgan chwyciła się za boki i zaczęła gwałtownie oddychać. Wiedząc, że nie ściągnie swetra sama, zebrała się na odwagę, wyszła z toalety i tym samym z sypialni, poszła na dół, gdzie znalazła Justina.
-Nie wiem jak masz zamiar to zrobić, ale zrób to jak najszybciej. Zjeb zapłaci za to wszystko.- po tym, położył swój telefon na biurko i spojrzał w górę zaskoczony wizytą Morgan. - wszystko w porządku? - wstał z krzesła.
To nie był dobry czas na pytanie z kim rozmawiał, więc Morgan tylko pokręciła głową i schowała kosmyk włosów za ucho.
-Potrzebuje twojej pomocy.
-Oczywiście, co chcesz dokładniej?- Justin zmarszczył brwi w niepokoju, a dziewczyna oblizała wargi.
-Czy pomożesz mi to zdjąć? To boli, kiedy robię to sama.- wyszeptała, a Justin przegryzł dolną wargę, kiwając głową.
Odwracając się, Morgan stała nieruchomo, kiedy Justin chwycił materiał swetra i zaczął powoli i ostrożnie przesuwać go po jej ramionach. Morgan skrzywiła się kilka razy.
-Przepraszam- szepnął jej do ucha, a ona pokręciła na to głową.
-Nie musisz. - przełknęła ból, a Justin kontynuował ściąganie z niej ubrań. Zaczął rozpinać jej koszulkę i już po chwili ściągnął ją z niej. Morgan nie pozostała w niczym, prócz jej biustonosza. Justin spojrzał na dół na jej siniaka i mogłoby się wydawać, że wstrzymał oddech.
Kiedy Justin przejechał delikatnie palcami po jej siniaku, Morgan pociągnęła nosem, na co chłopak znów na nią spojrzał. Widząc łzy spływające po jej policzkach, wziął ją w ramiona. Trzymała go mocno, płacząc w jego koszulę. Chłopak chciał położyć na nią ręce, ale nie wiedział za bardzo gdzie, bo ona cała trzęsła się z bólu. W końcu położył je na jej zapięciu od biustonosza. Patrzył w przestrzeń, czując rozszarpywane serce i przedziurawiony żołądek.
---------------------------------------------
umm, dziwny taki.
Chciałam BARDZO przeprosić, że tak długo nie dodawałam. Naprawdę jest mi strasznie głupio z tego powodu i sama się na sobie zawiodłam, więc nie zdziwię sie, jeżeli jesteście na mnie w tym momencie złe. Kurcze, wszyscy chyba wiemy, że problemy chodzą grupami, no i tak było tez w moim przypadku :c ciężki czas. PRZEPRASZAM!! postaram się teraz już dodawać regularnie bo mam nadzieję, że limit problemów dla mnie jak na razie sie wyczerpał.
ps: DZIĘKUJE WSZYSTKIM KOCHANYM OSOBOM ZA ŻYCZENIA. KOCHAM WAS!! <3
wtorek, 7 maja 2013
Chapter 20
Morgan otworzyła szeroko oczy i przegryzła dolną wargę. Justin odwrócił głowę i spojrzał na nią wkurzony, że to wszystko odgrywa się przy niej.
Przejechał ręką po włosach i wolno pokiwał głową na co funkcjonariusze weszli do środka, zamknęli za sobą drzwi i podeszli bliżej.
-Proszę usiąść panie Bieber.
-Nie, tak jest mi dobrze. - zaplątał ramiona na piersi i popatrzył na nich.
-W porządku. Gdzie pan był tego wieczoru około godziny 20? - trzymali małe notatniki i długopisy w dłoniach, gotowe do pisania. Uważnie obserwowali Justina.
-Byłem w domu.
-Co tam robiłeś?
-Starałem się odesłać ją do jej domu. - wskazał kciukiem w stronę Morgan.
-Uh huh - policjant pokiwał głową marszcząc brwi i zapisując jego słowa.
-A dlaczego starałeś się ja odesłać?
-Bo mnie denerwowała - zaśmiał się lekko, kiedy spojrzał w stronę dziewczyny, która rzucała sztyletami wzrokiem.
-Rozumiem. Więc dlaczego była wciąż na twoim terenie? Ponieważ, wygląda na to, że została ranna prowadząc twój samochód.
-Ona jest uparta. Bardzo uparta. Nie chciała odejść bez walki. - Oblizał wargi - więc postanowiła ścigać się samochodami. - kiedy mężczyźni zaczęli patrzeć na Justina podejrzliwym wzrokiem, dodał szybko - na prywatnie zarejestrowanym na mnie terenie.
Kiwając głowami kontynuowali słuchanie i zadawanie pytań.
-A dlaczego chciała się ścigać, jeżeli mogła wrócić do domu w jednym kawałku?
Justin spojrzał na nich jakby byli dziwni i potrząsnął głowa.
-Co mogę więcej powiedzieć? Ma ciężki charakter. Nie poszłaby bez walki, więc to właśnie jej dałem. Poza tym, tak między nami - pochylił się do nich, przywołując palcem, żeby zrobili to samo i wyszeptał.
-To irytująca, mała suka.
-Rozumiem....- oficer skinął głową i znów coś zanotował.
-Słyszałam to! - Morgan jęknęła z irytacja, skrzyżowała ramiona na piersi i wydęła wargi.
-Tak, no i dobrze, Cerus. - Justin pomachał do niej i znów odwrócił się do mężczyzn.
-Dupek- mruknęła.
-Słyszałem to - naśladował ją.
-No i dobrze, Bieber - zaszydziła i wytknęła do niego język.
Obserwując tą dwójkę, oficerowie podeszli bliżej, jednak Justin szybko odwrócił się do nich z przyklejonym uśmiechem na ustach. Oni tylko potrząsnęli znów głowami.
-Tak więc, jeżeli była ona irytującą, małą - zamachał się przed powtórzeniem słów chłopaka - Dlaczego była w twoim domu?
-To....- Justin zatrzymał się - oficerze to dobre pytanie. - poklepał się po brodzie i spojrzał na Morgan, żeby mu może pomogła, bo widział, że jak przyzna racje, skończy w areszcie w mgnieniu oka.
-Czekamy panie Bieber....- znów zaczęli patrzeć na niego podejrzliwie. Justin wyprostował się próbując wymyślić coś wiarygodnego, jednak Morgan go wyprzedziła.
-On jest świetny w łóżku.- wypaliła przypadkowo a wszyscy odwrócili się do nie z szeroko otwartymi oczami.
-Co? - Justin poruszał bezgłośnie ustami na co dziewczyna wzruszyła ramionami i przegryzła wargę.
-Uh huh...- jeden z policjantów pokiwał głową i zmarszczył czoło. - rozumiem....cóż, myślę, że to uhm.. normalne?
-Nie, to w rzeczywistości nie jest w ogóle normalne. - drugi oficer odezwał się i stanął naprzeciw zarówno Justina jak i Morgan. - Ale, hej, to twoje życie.
Oboje odetchnęli z ulgą, jednak zaczął znów mówić powodując że z powrotem się napięli.
-Jeszcze jedno pytanie.
-Tak? - Justin odwrócił się do uśmiechniętego mężczyzny.
-Czy ona jest dobra? - wskazał na Morgan a Justin podrapał się po karku niezręcznie.
-Tak myślę....?
-Oh no daj spokój! Przyznaj się. Pochwaliła cię. Musisz zrobić to samo - dokuczali mu a Justin spalił lekkiego buraka.
Szybko jednak odzyskał " równowagę" i chłopak zaśmiał się i potrząsnął głowa.
-To jest jak próbowanie dopasować hot doga do otworka....jeśli wiesz co mam na myśli. - Pochylał się podczas mówienia szeptem.
Lekko dysząc, Morgan zmrużyła oczy i zaczęła wypalać dziurę w jego plecach a funkcjoraniusze zaczęli chichotać.
-Łapiemy co masz na mysli - zaśmiali się. wzruszyli ramionami i schowali notatniki razem z długopisami.
-Przepraszamy, jeżeli przeszkodziliśmy. Mamy wszystkie informacje, które potrzebowaliśmy. Jednak - skierował się do Justina - Jeżeli będziecie chcieli cos dodać prosimy o kontakt. Barney i Mitchell.
-Będę pamiętać chłopcy, dobrej nocy. - Justin pomachał im po czym drzwi się zamknęły a on z ulga potarł twarz odwracając się do dziewczyny.
-Oh to jest jak dopasowanie hot doga do otworka, tak? - uniosła brew na co chłopak zachichotał.
-No cóż...ja tylko porównywałem.
-Ostatnim razem, kiedy sprawdzałam nigdy nie uprawialiśmy seksu, wiec nie wiesz tego. A nawet jakbyśmy byli juz po to jestem pewna, że nie powiedziałbyś tego. Powiedziałbym raczej, że wiem więcej, niż się tego mogłeś spodziewać. - mrugnęła- Jeśli wiesz, co mam na myśli - wyśmiała go unosząc brwi.
-Oh, naprawdę? - zaczął się do niej zbliżać.
-Mhm - uśmiechnęła się do niego i zaczęła cicho chichotać.
-Ale poważnie. Wszystkie żarty teraz na bok. Jestem dobry w łóżku? Naprawdę? - Justin potrząsnął głową a policzki Morgan zapłonęły ze wstydu.
-przepraszam, ja tylko.....nie wiedziałam co innego powiedzieć. - przegryzła dolną wargę a tym razem Justin zachichotał.
-Tak, jasne. Każdy mógłby wymyślić coś lepszego nie to, Cerus. - usiadł na krawędzi jej łóżka.
-Naprawdę? Więc co miałam wymyślić, Bieber?- skrzyżowała ręce na klatce a chłopak na nia spojrzał.
-Uhm...- podnosząc rękę do góry, Morgan nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
-No właśnie.
----------------------------------------------------------
ughh.....trochę nudno :c Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale kłótnie z rodzicami robią swoje :/
Dziękuje za wszystkie komentarze!!! Podziwiam Was, że wytrzymujecie z moim tłumaczeniem i jestem Wam za to strasznie wdzięczna!! Jesteście niesamowite!! ♥♥♥
@kidrauhl3001
MDB
Pisałam to troche nie "nie teges", wiec przepraszam za błędy :<
Przejechał ręką po włosach i wolno pokiwał głową na co funkcjonariusze weszli do środka, zamknęli za sobą drzwi i podeszli bliżej.
-Proszę usiąść panie Bieber.
-Nie, tak jest mi dobrze. - zaplątał ramiona na piersi i popatrzył na nich.
-W porządku. Gdzie pan był tego wieczoru około godziny 20? - trzymali małe notatniki i długopisy w dłoniach, gotowe do pisania. Uważnie obserwowali Justina.
-Byłem w domu.
-Co tam robiłeś?
-Starałem się odesłać ją do jej domu. - wskazał kciukiem w stronę Morgan.
-Uh huh - policjant pokiwał głową marszcząc brwi i zapisując jego słowa.
-A dlaczego starałeś się ja odesłać?
-Bo mnie denerwowała - zaśmiał się lekko, kiedy spojrzał w stronę dziewczyny, która rzucała sztyletami wzrokiem.
-Rozumiem. Więc dlaczego była wciąż na twoim terenie? Ponieważ, wygląda na to, że została ranna prowadząc twój samochód.
-Ona jest uparta. Bardzo uparta. Nie chciała odejść bez walki. - Oblizał wargi - więc postanowiła ścigać się samochodami. - kiedy mężczyźni zaczęli patrzeć na Justina podejrzliwym wzrokiem, dodał szybko - na prywatnie zarejestrowanym na mnie terenie.
Kiwając głowami kontynuowali słuchanie i zadawanie pytań.
-A dlaczego chciała się ścigać, jeżeli mogła wrócić do domu w jednym kawałku?
Justin spojrzał na nich jakby byli dziwni i potrząsnął głowa.
-Co mogę więcej powiedzieć? Ma ciężki charakter. Nie poszłaby bez walki, więc to właśnie jej dałem. Poza tym, tak między nami - pochylił się do nich, przywołując palcem, żeby zrobili to samo i wyszeptał.
-To irytująca, mała suka.
-Rozumiem....- oficer skinął głową i znów coś zanotował.
-Słyszałam to! - Morgan jęknęła z irytacja, skrzyżowała ramiona na piersi i wydęła wargi.
-Tak, no i dobrze, Cerus. - Justin pomachał do niej i znów odwrócił się do mężczyzn.
-Dupek- mruknęła.
-Słyszałem to - naśladował ją.
-No i dobrze, Bieber - zaszydziła i wytknęła do niego język.
Obserwując tą dwójkę, oficerowie podeszli bliżej, jednak Justin szybko odwrócił się do nich z przyklejonym uśmiechem na ustach. Oni tylko potrząsnęli znów głowami.
-Tak więc, jeżeli była ona irytującą, małą - zamachał się przed powtórzeniem słów chłopaka - Dlaczego była w twoim domu?
-To....- Justin zatrzymał się - oficerze to dobre pytanie. - poklepał się po brodzie i spojrzał na Morgan, żeby mu może pomogła, bo widział, że jak przyzna racje, skończy w areszcie w mgnieniu oka.
-Czekamy panie Bieber....- znów zaczęli patrzeć na niego podejrzliwie. Justin wyprostował się próbując wymyślić coś wiarygodnego, jednak Morgan go wyprzedziła.
-On jest świetny w łóżku.- wypaliła przypadkowo a wszyscy odwrócili się do nie z szeroko otwartymi oczami.
-Co? - Justin poruszał bezgłośnie ustami na co dziewczyna wzruszyła ramionami i przegryzła wargę.
-Uh huh...- jeden z policjantów pokiwał głową i zmarszczył czoło. - rozumiem....cóż, myślę, że to uhm.. normalne?
-Nie, to w rzeczywistości nie jest w ogóle normalne. - drugi oficer odezwał się i stanął naprzeciw zarówno Justina jak i Morgan. - Ale, hej, to twoje życie.
Oboje odetchnęli z ulgą, jednak zaczął znów mówić powodując że z powrotem się napięli.
-Jeszcze jedno pytanie.
-Tak? - Justin odwrócił się do uśmiechniętego mężczyzny.
-Czy ona jest dobra? - wskazał na Morgan a Justin podrapał się po karku niezręcznie.
-Tak myślę....?
-Oh no daj spokój! Przyznaj się. Pochwaliła cię. Musisz zrobić to samo - dokuczali mu a Justin spalił lekkiego buraka.
Szybko jednak odzyskał " równowagę" i chłopak zaśmiał się i potrząsnął głowa.
-To jest jak próbowanie dopasować hot doga do otworka....jeśli wiesz co mam na myśli. - Pochylał się podczas mówienia szeptem.
Lekko dysząc, Morgan zmrużyła oczy i zaczęła wypalać dziurę w jego plecach a funkcjoraniusze zaczęli chichotać.
-Łapiemy co masz na mysli - zaśmiali się. wzruszyli ramionami i schowali notatniki razem z długopisami.
-Przepraszamy, jeżeli przeszkodziliśmy. Mamy wszystkie informacje, które potrzebowaliśmy. Jednak - skierował się do Justina - Jeżeli będziecie chcieli cos dodać prosimy o kontakt. Barney i Mitchell.
-Będę pamiętać chłopcy, dobrej nocy. - Justin pomachał im po czym drzwi się zamknęły a on z ulga potarł twarz odwracając się do dziewczyny.
-Oh to jest jak dopasowanie hot doga do otworka, tak? - uniosła brew na co chłopak zachichotał.
-No cóż...ja tylko porównywałem.
-Ostatnim razem, kiedy sprawdzałam nigdy nie uprawialiśmy seksu, wiec nie wiesz tego. A nawet jakbyśmy byli juz po to jestem pewna, że nie powiedziałbyś tego. Powiedziałbym raczej, że wiem więcej, niż się tego mogłeś spodziewać. - mrugnęła- Jeśli wiesz, co mam na myśli - wyśmiała go unosząc brwi.
-Oh, naprawdę? - zaczął się do niej zbliżać.
-Mhm - uśmiechnęła się do niego i zaczęła cicho chichotać.
-Ale poważnie. Wszystkie żarty teraz na bok. Jestem dobry w łóżku? Naprawdę? - Justin potrząsnął głową a policzki Morgan zapłonęły ze wstydu.
-przepraszam, ja tylko.....nie wiedziałam co innego powiedzieć. - przegryzła dolną wargę a tym razem Justin zachichotał.
-Tak, jasne. Każdy mógłby wymyślić coś lepszego nie to, Cerus. - usiadł na krawędzi jej łóżka.
-Naprawdę? Więc co miałam wymyślić, Bieber?- skrzyżowała ręce na klatce a chłopak na nia spojrzał.
-Uhm...- podnosząc rękę do góry, Morgan nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
-No właśnie.
----------------------------------------------------------
ughh.....trochę nudno :c Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale kłótnie z rodzicami robią swoje :/
Dziękuje za wszystkie komentarze!!! Podziwiam Was, że wytrzymujecie z moim tłumaczeniem i jestem Wam za to strasznie wdzięczna!! Jesteście niesamowite!! ♥♥♥
@kidrauhl3001
MDB
Pisałam to troche nie "nie teges", wiec przepraszam za błędy :<
piątek, 3 maja 2013
Chapter 19
-Co z nią? Będzie dobrze? - Justin zasypał lekarza pytaniami, zanim mężczyzna podniósł rękę, żeby go uciszyć.
-Jest w porządku. Morgan ma kilka złamanych żeber i lekkie wstrząśniecie mózgu - nic poważnego - dodał szybko, kiedy Justin spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Jej prawa noga jest nieco poobijana, ale poza tym nic jej nie jest- uśmiechnął się a Justin pokiwał głową.
-Dobrze, dziękuje bardzo - chłopak uścisnął dłoń doktora.
-Ah no i zanim zapomnę, musimy ją tutaj zatrzymać na niektóre badania i jeżeli wszystko będzie dobrze, powinna już wyjść za kilka dni.
-To świetnie, przekażę jej dobrą nowinę. Dziękuje.
-Nie ma za co. Ona jest na pewno bardzo waleczna, jeżeli przeżyła coś takiego.
-Tak, jest waleczna. To najsilniejsza kobieta jaką znam...- Justin zastanowił się, po czym szybko pokręcił głową, klepiąc lekarza w ramię i ruszył do pokoju dziewczyny. James stanął tuż za drzwiami.
Wszedł powoli do pokoju a jego wzrok padł na poobijaną i słabą Morgan, która właśnie spała. Przełykając gulę, która utworzyła się w dole jego gardła, usiadł obok jej łóżka.
-Boże, ja nawet nie wiem od czego zacząć....- zaśmiał się, bawiąc się swoimi kciukami. - Myślę, że mógłbym....um....zacząć od przeprosin.
Spojrzał w górę, przerywając na chwilkę, żeby zobaczyć czy dziewczyna się obudziła czy nie. Zauwarzając, że wciąż spała, kontynuował.
-Nigdy nie powinienem pozwolić ci zasiąść za kierownicą tego samochodu.- Pokręcił głową.- Powinienem być bardziej ostrożny. Powinienem być szczery z tobą. Coś powinienem zrobić od początku.
Poruszając lekko oczami, Morgan wciąż leżała nieruchomo, kiedy usłyszała cichy głos promieniejący w jej uszach. Głos, który należał do Justina.
-Ty.....intrygujesz mnie. Sprawiasz, że jestem zły, zirytowany. Czuję, że mógłbym krzyczeć na ciebie całymi dniami, ale inna część mnie chce po prostu cię pocałować i trzymać cię tak długo, jak to tylko możliwe. Bipolarność, wiem.- oblizując usta, zawahał się, jednak po chwili wyciągnął swoja rękę i chwycił jej, miękką i delikatną. -Wciąż nie mogę uwierzyć, że mogłem cię stracić ze swojego powodu.
-Justin? - James zawołał spod drzwi, a chłopak obrócił głowę w stronę wejścia. - Ricky mówi, że jest kilka połączeń przychodzących do biura. Mówi, że są ważne.
-Uhm. - Justin spojrzał na dziewczynę po czym znów wrócił wzrokiem na Jamesa. - Powiedz im, że mogą poczekać. Mam inne rzeczy do robienia teraz. - skinął głowa w stronę Morgan, a James rozumiejąco pokiwał głową i wyszedł.
Justin poczłapał z powrotem na miejsce naprzeciwko dziewczyny i w tym samym momencie kiedy usiadł, Morgan zaczęła poruszać ustami, tworząc z nich cienką linię. Powoli otwarła oczy, dostosowując się do oświetlenia w pomieszczeniu.
-Justin?- zapytała chrapliwym głosem.
-Morgan - odetchnął - obudziłaś się.
-Tak - uśmiechnęła się lekko. - Nie sądziłeś chyba, że tak łatwo się mnie pozbędziesz, prawda? - Morgan zaśmiała się cicho i ułożyła się wygodniej na łóżku.
-Nie, nie myślałem. - Mówił ściszonym głosem i przegryzł wargi, patrząc na nią jeszcze raz. - Mogłem cię zabić.
-Ale nie zabiłeś - dodała ze zmarszczonymi brwiami, zmieszana tym jak to brzmiało.
-Nie w tym rzecz, Morgan. - powiedział surowym tonem. - To ja miałem być w tym samochodzie. Nie ty.
-O czym ty mówisz, Justin - spojrzała na niego z niejasnością. - Dlaczego mówisz, jakby to wszystko było twoją winą?
-Bo to jest moja wina, do cholery. Pozwoliłem ci zasiąść za kierownicą tego samochodu. Pozwoliłem! - potrząsnął głową, a gniew brał nad nim górę. - Posłuchaj, musisz odpocząć, okej? Zrelaksuj się.
-Nie- Morgan pokręciła głową. - Miałam wystarczająco dużo czasu na odpoczynek. Chcę, żebyś przestał ucinać rozmowy, kiedy nie chcesz gadać na jakiś temat.
Siedząc w ciszy, Justin podrapał się po karku, a Morgan kontynuowała podważanie jego zdania.
-Ja wsiadłam do tego auta. Ja chciałam nim jechać, ty mnie zatrzymywałeś, ale się uparłam. To nie jest wina nikogo innego jak tylko moja. Mogłam po prostu zostawić to i wrócic do domu, ale nie. Uparłam się przy tym, tylko po to, żeby okazać się...
-To nie jest twoja wina, Morgan- Justin wstał. - Nigdy więcej tak nie mów, słyszysz mnie? To była moja wina. Ja miałem byc w tym aucie, nie ty! - Krzyczał - Carlos był tam po mnie. Chciał mnie i żeby mnie dostać, wymyślił sposób, żeby pobawić się przy moim samochodzie, bo wiedział, że będę go prowadzić. Ty wpadłaś w jego pułapkę. Pułapkę, która była przeznaczona dla mnie.
Przyszła kolej na Morgan, tym razem ona milczała. Przegryzła dolną wargę, czując, że zaczyna wszystko rozumieć.
-Przepraszam - Pielęgniarka weszła do środka i zmrużyła oczy widząc scenę przed sobą. - Myślę, że powinno się zciszyć swój ton głosu, bo na tej sali przebywa poważnie ranny pacjent. Jeżeli masz ochotę krzyczeć, proszę wyjść i zrobić to na zewnątrz.
Umieszczając dłonie na biodrach, Justin potrząsnął głową, rozwiewając niektóre kosmyki włosów.
-Przepraszam.
-Jeśli usłyszę cię jeszcze raz, będę musiała zabronić ci wchodzenia do tego pokoju na resztę wieczoru. - ostrzegł i wyszła.
-Tak. W tym pokoju jest pacjent, Bieber - Morgan mu dokuczyła, a chłopak tylko pokręcił głową.
-Tylko ty możesz znaleźć czas na grani w swoje głupie, małe żarty. - spojrzał na nią rozbawiony, lecz po chwili drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem i do środka weszło dwóch policjantów.
-Justin Bieber?
-Przepraszam szefie, nie mogłem powstrzymać ich od wejścia. - James wsadził głowę do środka, jednak policjanci przegonili go. Justin pokiwał do niego głową, żeby pokazać, że jest w porządku.
-Tak? - zerknął na nich ze zdziwieniem.
-Jesteśmy tutaj aby zadać parę pytań dotyczących wybuchu twojego auta.
------------------------------------------------
oo :o
@kidrauhl3001
MDB tłumaczenie
szczerze mówiąc taki sobie ten rozdział ://
-Jest w porządku. Morgan ma kilka złamanych żeber i lekkie wstrząśniecie mózgu - nic poważnego - dodał szybko, kiedy Justin spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Jej prawa noga jest nieco poobijana, ale poza tym nic jej nie jest- uśmiechnął się a Justin pokiwał głową.
-Dobrze, dziękuje bardzo - chłopak uścisnął dłoń doktora.
-Ah no i zanim zapomnę, musimy ją tutaj zatrzymać na niektóre badania i jeżeli wszystko będzie dobrze, powinna już wyjść za kilka dni.
-To świetnie, przekażę jej dobrą nowinę. Dziękuje.
-Nie ma za co. Ona jest na pewno bardzo waleczna, jeżeli przeżyła coś takiego.
-Tak, jest waleczna. To najsilniejsza kobieta jaką znam...- Justin zastanowił się, po czym szybko pokręcił głową, klepiąc lekarza w ramię i ruszył do pokoju dziewczyny. James stanął tuż za drzwiami.
Wszedł powoli do pokoju a jego wzrok padł na poobijaną i słabą Morgan, która właśnie spała. Przełykając gulę, która utworzyła się w dole jego gardła, usiadł obok jej łóżka.
-Boże, ja nawet nie wiem od czego zacząć....- zaśmiał się, bawiąc się swoimi kciukami. - Myślę, że mógłbym....um....zacząć od przeprosin.
Spojrzał w górę, przerywając na chwilkę, żeby zobaczyć czy dziewczyna się obudziła czy nie. Zauwarzając, że wciąż spała, kontynuował.
-Nigdy nie powinienem pozwolić ci zasiąść za kierownicą tego samochodu.- Pokręcił głową.- Powinienem być bardziej ostrożny. Powinienem być szczery z tobą. Coś powinienem zrobić od początku.
Poruszając lekko oczami, Morgan wciąż leżała nieruchomo, kiedy usłyszała cichy głos promieniejący w jej uszach. Głos, który należał do Justina.
-Ty.....intrygujesz mnie. Sprawiasz, że jestem zły, zirytowany. Czuję, że mógłbym krzyczeć na ciebie całymi dniami, ale inna część mnie chce po prostu cię pocałować i trzymać cię tak długo, jak to tylko możliwe. Bipolarność, wiem.- oblizując usta, zawahał się, jednak po chwili wyciągnął swoja rękę i chwycił jej, miękką i delikatną. -Wciąż nie mogę uwierzyć, że mogłem cię stracić ze swojego powodu.
-Justin? - James zawołał spod drzwi, a chłopak obrócił głowę w stronę wejścia. - Ricky mówi, że jest kilka połączeń przychodzących do biura. Mówi, że są ważne.
-Uhm. - Justin spojrzał na dziewczynę po czym znów wrócił wzrokiem na Jamesa. - Powiedz im, że mogą poczekać. Mam inne rzeczy do robienia teraz. - skinął głowa w stronę Morgan, a James rozumiejąco pokiwał głową i wyszedł.
Justin poczłapał z powrotem na miejsce naprzeciwko dziewczyny i w tym samym momencie kiedy usiadł, Morgan zaczęła poruszać ustami, tworząc z nich cienką linię. Powoli otwarła oczy, dostosowując się do oświetlenia w pomieszczeniu.
-Justin?- zapytała chrapliwym głosem.
-Morgan - odetchnął - obudziłaś się.
-Tak - uśmiechnęła się lekko. - Nie sądziłeś chyba, że tak łatwo się mnie pozbędziesz, prawda? - Morgan zaśmiała się cicho i ułożyła się wygodniej na łóżku.
-Nie, nie myślałem. - Mówił ściszonym głosem i przegryzł wargi, patrząc na nią jeszcze raz. - Mogłem cię zabić.
-Ale nie zabiłeś - dodała ze zmarszczonymi brwiami, zmieszana tym jak to brzmiało.
-Nie w tym rzecz, Morgan. - powiedział surowym tonem. - To ja miałem być w tym samochodzie. Nie ty.
-O czym ty mówisz, Justin - spojrzała na niego z niejasnością. - Dlaczego mówisz, jakby to wszystko było twoją winą?
-Bo to jest moja wina, do cholery. Pozwoliłem ci zasiąść za kierownicą tego samochodu. Pozwoliłem! - potrząsnął głową, a gniew brał nad nim górę. - Posłuchaj, musisz odpocząć, okej? Zrelaksuj się.
-Nie- Morgan pokręciła głową. - Miałam wystarczająco dużo czasu na odpoczynek. Chcę, żebyś przestał ucinać rozmowy, kiedy nie chcesz gadać na jakiś temat.
Siedząc w ciszy, Justin podrapał się po karku, a Morgan kontynuowała podważanie jego zdania.
-Ja wsiadłam do tego auta. Ja chciałam nim jechać, ty mnie zatrzymywałeś, ale się uparłam. To nie jest wina nikogo innego jak tylko moja. Mogłam po prostu zostawić to i wrócic do domu, ale nie. Uparłam się przy tym, tylko po to, żeby okazać się...
-To nie jest twoja wina, Morgan- Justin wstał. - Nigdy więcej tak nie mów, słyszysz mnie? To była moja wina. Ja miałem byc w tym aucie, nie ty! - Krzyczał - Carlos był tam po mnie. Chciał mnie i żeby mnie dostać, wymyślił sposób, żeby pobawić się przy moim samochodzie, bo wiedział, że będę go prowadzić. Ty wpadłaś w jego pułapkę. Pułapkę, która była przeznaczona dla mnie.
Przyszła kolej na Morgan, tym razem ona milczała. Przegryzła dolną wargę, czując, że zaczyna wszystko rozumieć.
-Przepraszam - Pielęgniarka weszła do środka i zmrużyła oczy widząc scenę przed sobą. - Myślę, że powinno się zciszyć swój ton głosu, bo na tej sali przebywa poważnie ranny pacjent. Jeżeli masz ochotę krzyczeć, proszę wyjść i zrobić to na zewnątrz.
Umieszczając dłonie na biodrach, Justin potrząsnął głową, rozwiewając niektóre kosmyki włosów.
-Przepraszam.
-Jeśli usłyszę cię jeszcze raz, będę musiała zabronić ci wchodzenia do tego pokoju na resztę wieczoru. - ostrzegł i wyszła.
-Tak. W tym pokoju jest pacjent, Bieber - Morgan mu dokuczyła, a chłopak tylko pokręcił głową.
-Tylko ty możesz znaleźć czas na grani w swoje głupie, małe żarty. - spojrzał na nią rozbawiony, lecz po chwili drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem i do środka weszło dwóch policjantów.
-Justin Bieber?
-Przepraszam szefie, nie mogłem powstrzymać ich od wejścia. - James wsadził głowę do środka, jednak policjanci przegonili go. Justin pokiwał do niego głową, żeby pokazać, że jest w porządku.
-Tak? - zerknął na nich ze zdziwieniem.
-Jesteśmy tutaj aby zadać parę pytań dotyczących wybuchu twojego auta.
------------------------------------------------
oo :o
@kidrauhl3001
MDB tłumaczenie
szczerze mówiąc taki sobie ten rozdział ://
środa, 1 maja 2013
Chapter 18
Wszystko to stało się w bardzo krótkim czasie.
Justin mógł poczuć jak jego serce stanęło a żołądek skręcił się kiedy usłyszał trzask. Jego oczy rozszerzyły się a wzrok padł zza okno na samochód Morgan, który sekundę temu rozbił się na ścianie. Uderzył rękami o kierownicę po czym szybko otworzył drzwi do swojego auta i gorączkowo zaczął biec w stronę dziewczyny.
-Kurwa, kurwa, kurwa - wielokrotnie zaklął pod nosem, kiedy zaczął iść przez dym, machając rękami we wszystkie strony. Zbliżył się do kierowcy i pochylił się, by otworzyć drzwi, lecz one ani drgnęły. - Cholera- wychrypiał, przeczesując włosy i rozejrzał się za czym co mogłoby mu pomóc.
Oddalił się na chwilę od auta w poszukiwaniu czegoś twardego, jednak jego uwagę przykuły iskry wychodzące z tylnej części pojazdu.
-O mój Boże. - podbiegł z powrotem do drzwi, które zaczął ciągnąć, uderzać cokolwiek żeby je otworzyć, ale nic się nie działo.
Okrążył samochód, kiedy iskry zaczęły coraz bardziej szaleć, gotowe do wybuchu. Pociągnął za drzwi od strony pasażera i z wielkim szarpnięciem w końcu je odblokował. Wsunął się do środka gdzie znalazł Morgan, której bok głowy niemiłosiernie krwawił.
-Cholera. - jego oczy złagodniały i pochylając się w jej kierunku wcisnął ręce pomiędzy jej ciało a fotel. Popatrzy na tylne siedzenia i zauważył jeszcze większą ilość dymu i iskier, które powoli zamieniały się w ogień. Przegryzając dolna wargę, oplótł ręce w okół Morgan i wyciągnął ją na swoją stronę. Gdy wreszcie w pełni była w jego ramionach, wyszedł pośpiesznie z pojazdu i pobiegł jak najdalej. Samochód stanął w płomieniach dokładnie wtedy, kiedy uciekł na bezpieczną odległość. Chłopak głośno oddychał, upadł na kolana i jeszcze mocniej przycisnął dziewczynę do swojej piersi.
-Morgan.......o Boże, Morgan.- wyszeptał. - Proszę cię, obudź się. Pokaż mi, że wszystko jest w porządku. - kiedy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, zamknął mocno oczy - POMOCY! POTRZEBUJE POMOCY! JAMES ZADZWOŃ NA 911, TERAZ! POTRZEBUJEMY KARETKI! - rozpaczliwie zawołał, a James pośpiesznie do niego podbiegł ze zmartwioną miną. -Dzwoń po pieprzoną karetkę, teraz! - Justin krzyknął ze złością po czym James niepewnie wyjął telefon, wybrał numer i przycisnął słuchawkę do ucha.
-Tak, dzwonie z Gateshead Tunnel, tylko jedną przecznice w dół od Harvard Manor. Potrzebujemy szybko karetki, dziewczyna miała straszny wypadek samochodowy. Potrzebujemy karetki, teraz! - James splunął przez telefon i rozłączył się, patrząc na Justina. - Stary, co tu się, kurwa stało?
Potrząsając głową, Justin przełknął dużą gule w gardle.
-Spieprzyłem. To się stało.
Szpital był cichy a Justin chodził nerwowo po piętrze z ręką na brodzie, analizując wszystko jak mogło dojść do tej katastrofy. Jak mógł do tego dopuścić? Cała wina była po jego stronie, a chłopak nie wiedział co zrobić. Jak mógł pozwolić, żeby moment zabawy uciekł z pod jego kontroli w mgnieniu oka?
To miało się skończyć idealnie. On miał wygrać, a Morgan miała wrócić do domu i wszystko byłoby w porządku.
-Wszystko okej, szefie? - James podszedł do Justina, przegryzając wargę i czując się źle z jego powodu.
Patrząc w górę, Justin potrząsnął głową, drapiąc się po karku po czym go potarł niezręcznie, żeby uniknąć napięcia. Po kilku minutach ciszy, chłopak wciągnął głęboko powietrze.
-To wszystko moja wina, wiesz?
James zmarszczył brwi z ciekawości
-Dlaczego? - zapytał.
-Powinienem był ją zatrzymać przed wzięciem tego samochodu. - Justin wreszcie odezwał się po długiej chwili ciszy. - Powinienem zaufać mojemu instynktowi. Kiedy podjechaliśmy do linii startu, miałem wrażenie, aby zamienić się autami. Nie wiem dlaczego. Ale kiedy miałem juz coś powiedzieć, wyścig się rozpoczął i juz nie mogłem tego zatrz.....- Justin uciął sobie i spojrzał w dół z drwiną. - Moja arogancja wzięła bardziej nade mną górę, niż uratowanie jej. - potrząsnął głową- Mogłem jej powiedzieć, mogłem po prostu zatrzymać wyścig, ale nie zrobiłem tego.....
-Dlaczego nie zrobiłeś?
-Bo nie chciałem przegrać. - przycisnął język do podniebienia - Pozwoliłem by moja troska o reputację przewyższała nad uratowaniem jej i siebie. Nie wiem jak będę mógł z tym żyć - Justin spojrzał na Jamesa zasmuconymi oczami. - Ta dziewczyna, jest tam i walczy o swoje życie przeze mnie. Mogłem to wszystko zatrzymać, zanim cokolwiek by się stało.
-Wszyscy popełniamy błędy, Justin. Nie obwiniaj się o to. - James starał się go uspokoić, jednak nic nie działało. Justin był już przekonany do swojego zdania.
-To była moja wina. - powtarzał to uparcie, nie chcąc słyszeć niczego innego.
-Skąd mogłeś wiedzieć, ze samochód wybuchnie?
-Bo miałem przeczucie.
-Okej, więc? Co to znaczy - James zmarszczył brwi. - Justin, ty nie jesteś psychiczny. Jesteś człowiekiem. Nie miałeś możliwości, żeby wiedzieć jak to wszystko się skończy.
-Oh, ale ja miałem.
-Jak?
-Znasz Carlosa Fernandeza? - Justin przerwał a James powoli pokiwał głowa. - tak, więc on zaproponował mi umowę tamtej nocy.....
-Pan Bieber? - Doktor podszedł do nich powoli, a zarówno Justin jak i James odwrócili się do niego. -Mam wyniki badań.
-------------------------
skfhiugidugfigetfuywge no to się porobiło ;o
Mam prośbę, wszyscy którzy chcą być informowani o następnych rozdziałach, proszę napiszcie pod tym wpisem bo robię liste, żeby mi było łatwiej ;) Już więcej razy nie będziecie mi musieli pisac ;)
No i oczywiście zapraszam na MDB - tłumaczenie ;)
Justin mógł poczuć jak jego serce stanęło a żołądek skręcił się kiedy usłyszał trzask. Jego oczy rozszerzyły się a wzrok padł zza okno na samochód Morgan, który sekundę temu rozbił się na ścianie. Uderzył rękami o kierownicę po czym szybko otworzył drzwi do swojego auta i gorączkowo zaczął biec w stronę dziewczyny.
-Kurwa, kurwa, kurwa - wielokrotnie zaklął pod nosem, kiedy zaczął iść przez dym, machając rękami we wszystkie strony. Zbliżył się do kierowcy i pochylił się, by otworzyć drzwi, lecz one ani drgnęły. - Cholera- wychrypiał, przeczesując włosy i rozejrzał się za czym co mogłoby mu pomóc.
Oddalił się na chwilę od auta w poszukiwaniu czegoś twardego, jednak jego uwagę przykuły iskry wychodzące z tylnej części pojazdu.
-O mój Boże. - podbiegł z powrotem do drzwi, które zaczął ciągnąć, uderzać cokolwiek żeby je otworzyć, ale nic się nie działo.
Okrążył samochód, kiedy iskry zaczęły coraz bardziej szaleć, gotowe do wybuchu. Pociągnął za drzwi od strony pasażera i z wielkim szarpnięciem w końcu je odblokował. Wsunął się do środka gdzie znalazł Morgan, której bok głowy niemiłosiernie krwawił.
-Cholera. - jego oczy złagodniały i pochylając się w jej kierunku wcisnął ręce pomiędzy jej ciało a fotel. Popatrzy na tylne siedzenia i zauważył jeszcze większą ilość dymu i iskier, które powoli zamieniały się w ogień. Przegryzając dolna wargę, oplótł ręce w okół Morgan i wyciągnął ją na swoją stronę. Gdy wreszcie w pełni była w jego ramionach, wyszedł pośpiesznie z pojazdu i pobiegł jak najdalej. Samochód stanął w płomieniach dokładnie wtedy, kiedy uciekł na bezpieczną odległość. Chłopak głośno oddychał, upadł na kolana i jeszcze mocniej przycisnął dziewczynę do swojej piersi.
-Morgan.......o Boże, Morgan.- wyszeptał. - Proszę cię, obudź się. Pokaż mi, że wszystko jest w porządku. - kiedy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, zamknął mocno oczy - POMOCY! POTRZEBUJE POMOCY! JAMES ZADZWOŃ NA 911, TERAZ! POTRZEBUJEMY KARETKI! - rozpaczliwie zawołał, a James pośpiesznie do niego podbiegł ze zmartwioną miną. -Dzwoń po pieprzoną karetkę, teraz! - Justin krzyknął ze złością po czym James niepewnie wyjął telefon, wybrał numer i przycisnął słuchawkę do ucha.
-Tak, dzwonie z Gateshead Tunnel, tylko jedną przecznice w dół od Harvard Manor. Potrzebujemy szybko karetki, dziewczyna miała straszny wypadek samochodowy. Potrzebujemy karetki, teraz! - James splunął przez telefon i rozłączył się, patrząc na Justina. - Stary, co tu się, kurwa stało?
Potrząsając głową, Justin przełknął dużą gule w gardle.
-Spieprzyłem. To się stało.
Szpital był cichy a Justin chodził nerwowo po piętrze z ręką na brodzie, analizując wszystko jak mogło dojść do tej katastrofy. Jak mógł do tego dopuścić? Cała wina była po jego stronie, a chłopak nie wiedział co zrobić. Jak mógł pozwolić, żeby moment zabawy uciekł z pod jego kontroli w mgnieniu oka?
To miało się skończyć idealnie. On miał wygrać, a Morgan miała wrócić do domu i wszystko byłoby w porządku.
-Wszystko okej, szefie? - James podszedł do Justina, przegryzając wargę i czując się źle z jego powodu.
Patrząc w górę, Justin potrząsnął głową, drapiąc się po karku po czym go potarł niezręcznie, żeby uniknąć napięcia. Po kilku minutach ciszy, chłopak wciągnął głęboko powietrze.
-To wszystko moja wina, wiesz?
James zmarszczył brwi z ciekawości
-Dlaczego? - zapytał.
-Powinienem był ją zatrzymać przed wzięciem tego samochodu. - Justin wreszcie odezwał się po długiej chwili ciszy. - Powinienem zaufać mojemu instynktowi. Kiedy podjechaliśmy do linii startu, miałem wrażenie, aby zamienić się autami. Nie wiem dlaczego. Ale kiedy miałem juz coś powiedzieć, wyścig się rozpoczął i juz nie mogłem tego zatrz.....- Justin uciął sobie i spojrzał w dół z drwiną. - Moja arogancja wzięła bardziej nade mną górę, niż uratowanie jej. - potrząsnął głową- Mogłem jej powiedzieć, mogłem po prostu zatrzymać wyścig, ale nie zrobiłem tego.....
-Dlaczego nie zrobiłeś?
-Bo nie chciałem przegrać. - przycisnął język do podniebienia - Pozwoliłem by moja troska o reputację przewyższała nad uratowaniem jej i siebie. Nie wiem jak będę mógł z tym żyć - Justin spojrzał na Jamesa zasmuconymi oczami. - Ta dziewczyna, jest tam i walczy o swoje życie przeze mnie. Mogłem to wszystko zatrzymać, zanim cokolwiek by się stało.
-Wszyscy popełniamy błędy, Justin. Nie obwiniaj się o to. - James starał się go uspokoić, jednak nic nie działało. Justin był już przekonany do swojego zdania.
-To była moja wina. - powtarzał to uparcie, nie chcąc słyszeć niczego innego.
-Skąd mogłeś wiedzieć, ze samochód wybuchnie?
-Bo miałem przeczucie.
-Okej, więc? Co to znaczy - James zmarszczył brwi. - Justin, ty nie jesteś psychiczny. Jesteś człowiekiem. Nie miałeś możliwości, żeby wiedzieć jak to wszystko się skończy.
-Oh, ale ja miałem.
-Jak?
-Znasz Carlosa Fernandeza? - Justin przerwał a James powoli pokiwał głowa. - tak, więc on zaproponował mi umowę tamtej nocy.....
-Pan Bieber? - Doktor podszedł do nich powoli, a zarówno Justin jak i James odwrócili się do niego. -Mam wyniki badań.
-------------------------
skfhiugidugfigetfuywge no to się porobiło ;o
Mam prośbę, wszyscy którzy chcą być informowani o następnych rozdziałach, proszę napiszcie pod tym wpisem bo robię liste, żeby mi było łatwiej ;) Już więcej razy nie będziecie mi musieli pisac ;)
No i oczywiście zapraszam na MDB - tłumaczenie ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)