sobota, 23 marca 2013

Chapter 4

-W porządku, rozumiem. - Morgan przewróciła oczami wciąż walcząc z obrzydliwym uczuciem jego śliny na swoim języku.
-Nie jestem w nastroju i szczerze mówiąc mógłbym zawołać tu Jeffa jeszcze raz i niech robi z toba co mu się tylko podoba. - Justin wzruszył ramionami.
Mrużąc oczy, Morgan wydała z siebie gwałtowny oddech.
-Nie zrobiłbyś tego.
-Oh, tak. -chłopak usmiechnął się uważając tą sytuację za śmieszną choć nie wykazał żadnych wiekszych emocji.
Morgan spojrzała na niego.
-Jesteś niewiarygodny.
-Już mi to mówiono -uśmiechnął się - Słyszałem to w większości w ---łóżku -Przegryzł dolną wargę kiedy Morgan zadrżała.
-I obrzydliwy - dodała. -Cóż, chciałabym zostać i porozmawiać - ruszyła do tyłu. - Ale mam rzeczy do zrobienia...więc - machnęła i zaczęła odchodzić. - Pa- lecz zanim zdążyła zrobić chociaż dwa kroki, Justin stanął przed nią, powodując jej natychmiastowe zatrzymanie.
-Co ty myślisz, że gdzie pójdziesz? - Justin podniósł brwi.
-Do domu? - Morgan odpowiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-O nie, nie! Dzisiaj wracasz ze mną do domu! -Patrząc na chłopaka, Morgan szybko wybuchnęła śmiechem.
-Naprawdę Justin? Naprawde? - potrząsnęła głową uznając całą sytuację za komiczną.
-Tak, naprawdę. - pokiwał głową patrząc w odległość - Ja nie gram.
Poszerzając jej oczy, Morgan nie mogła uwierzyć co się aktualnie działo.
-Co ty oszalałes? Straciłeś rozum? Mogę pomóc ci go znaleźć. -wyrzuciła ręce w powietrze zabierając Justinowi jego uśmieszek z twarzy.
-Co sprawia, że myślisz, że żartuje? - dziewczyna próbowała odczytać z wyrazu jego twarzy, mając nadzieję, ze to był jakiś test, ale kiedy nie wyczuła nic prócz jego poważnego nastawienia, cofnęła się tłumiąc śmiech. Justin zrobił krok do przodu w kierunku Morgan po raz kolejny.
-Idziesz ze mną i to jest koniec. - krzywo sie uśmiechnał. -odgarniając włosy, które spadły jej na twarzy, Morgan nie mogła powstrzymać się od śmiechu
-Myślisz, że jesteś tak twardy, prawda?
-Ja nie myślę. Ja to wiem. To ja żądze tym miasem. - Justin uśmiechnął się.
-Zobaczymy, jak bardzo jesteś twardy....-całkiem przypadkowo podniosła swoje kolano - teraz - uderzyła go w krocze i zaczęła uciekać.
-Dziwka! - krzyknął kiedy przykucnął, obejmując swoją dolną część. Jego goście wyszli z auta od razu kiedy usłyszeli krzyk. - Złapcie ją! - kiwnał głową w kierunku uciekającej postaci.
Zdając sobie sprawę jak daleko pobiegła, Jeff i Justin wsiedli do auta tak szybko, jak ją dogonili. Zbliżając się do niej docisnał pedał gazu i przyśpieszyli kończąc odwróceni przodem do Morgan, prawie ją uderzając.
-Kurwa - splunęła patrząc w kazdy kąt starając się znaleźć droge ucieczki. Przegryzła dolną wargę i zaczęła cofać się do tyłu kiedy Justin wysiadł z samochodu, podbiegł do niej złapał ją za nogi podnosząc w powietrze.
-Nie, nie będziesz. - wychrapał i zaczał nieść ją do auta. Jeff trzymał drzwi szeroko otwarte a Justin wrzucił ja do środka po czym zatrzasnął wejscie.

-------------------------------
Po tym jak Josh otworzył drzwi, wszyscy weszli do środka domu. Justin niósł Morgan na rękach, która cały czas się wierciła.
-Jezus ta dziewczyna umie kopać. - Justin mruknął pod nosem i zamknął drzwi nogą.
-Puść mnie ty sukinsynu ! - Morgan krzykneła, rzucając pięści na jego plecy.
Wszedł z nia po schodach na górę do pokoju i rzucił ją na łóżko. Przeczesał swoja dłonią po włosach.
-Następnym razem, uspokój się, okej?
-Oh, przepraszam! - Morgan usiadła i przerzuciła włosami, które spadły na jej twarz po czym zaczerpnęła powietrza. -Postaram się nie krzyczeć kiedy jakiś koleś będzie mnie uprowadzał. Tak, zrobię to. - Jej ton był mocno przesiąknięty sarkazmem a Justin tylko zachichotał.
-Ja ciebie nie porwałem .....tylko pożyczyłem To wszystko. -Machnął na to jak na cos co nadawało się tylko do smiechu.
-Pożyczyłeś? -Morgan gapiła sie na niego z otwartymi oczami a kiedy Justin przytaknał, kontynuowała. -Naprawdę mnie irytujesz, wiesz o tym?
-Mogę powiedzieć - Justin błysnął swoim najsłynniejszym usmiechem i usiadł na łóżku po czym się na nim położył opierając ręce za głowę. - więc, ponieważ zostaniesz tutaj jeszcze jakiś czas. Myślę, że powinniśmy wprowadzić to w życie  - odwrócił się by spojrzeć na Morgan, która teraz stała.
-Mhm...-Morgan skinęła głowa i zaczęła się cofać, choć zanim zdążyła dotrzeć do drzwi, Justin odezwał się ponownie.
-Nawet o tym nie myśl.-chłopak nawet nie spojrzał na nią a Morgan odwróciła się i popatrzyła na niego. - James czeka za drzwiami. Nie masz możliwości wyjścia, skarbie. -Zaszydził.
Morgan skrzyżowała ramiona.
-Więc oczekujesz, że mnie tutaj zatrzymasz?
-Yeah....- Justin zacisnął usta i pomyslał przez chwilę - cóż, nie do końca. To byłoby bardzo nudne gdybyś tylko tutaj została. -Przekręcił się na łóżku.
-Więc, co powinna robić? -Morgan zmarszczyła brwi, kiedy na ustach Justina znalazł się cwany usmiech, który sprawił, że dziewczyna zaczęła się martwić- ale tylko trochę.
-No cóż, równie dobrze możemy sie trochę zabawić. - przechylił głowę na bok, skanując ją od stóp do głów po czym przegryzł wargę.
-Zabawić....H..
-Ściągnij swoje ubranie. - Justin odezwał się, przerywając jej w połowie zdania. Morgan stanęła oniemiała na jego słowa.
-Chcesz żebym co zrobiła ? - zapytała z niedowierzaniem.

------

Zabawe czas zacząć ! :)

Jak się podoba?

9 komentarzy:

  1. Świetny, świetny, świetny... Tylko szkoda, że taki krótki.
    @dangerous_696

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie!NIE!NIE!NIE!NIE! ONE NAPRAWDĘ SĄ ZA KRÓTKIE! :C ps. Możesz mnie informować na tt? S_waggie_

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! TO JEST GENIALNE :D HAHAH jestem w niebie ;D Teraz to dopiero się zaczyna xd
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, szkoda że takie krótkie. ;) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zchce długieee :C

    OdpowiedzUsuń
  6. ja chcę następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z dopiskiem, jestem ciekawa co będzie dalej. Zadziorna Morgan i 'lekko' zboczony Justin... mmm... bosko <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe co będzie dalej. Rozkręca się... :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg zaczełam to dzisiaj czytać kocham

    OdpowiedzUsuń