-Słyszałaś. - uśmieszek na twarzy Justina urósł. - Chce, żebyś ściągnęła z siebie te ciuchy.
-Uh huh - Morgan rozejrzała się udając, że myśli nad tym, zanim popatrzyła na niego. - a co jeśli nie? -Dziewczyna usmiechneła się i przewróciła oczami.
-Nie musisz być tak negatywnie nastawiona na to. Jesteś teraz pod moim dachem, kochanie. Grasz według moich reguł. -przebiegł językiem po swojej dolnej wardze. - więc rozbieraj się, skarbie. Nie mam całego dnia.
-Nie - Morgan przeniosła ciężar na prawą nogę a jej oczy przeszyły go z taka nienawiścią, że Justin pokochał tą gre jeszcze bardziej.
-Dobrze, więc .....moze po prostu zawołam tutaj Johna z powrotem - sprowokował, wiedzą, że ma już na swoim koncie punkt.
Wzięła głęboki wdech. Miała sie rozebrać albo Josh zrobiłby z nią Bóg wie co, więc według niej bezpieczniejsza opcja byłoby to pierwsze. Przesuwając ręce na konce jej koszulki, Morgan zaczęła powoli ją podciągać, dostrzegając błysk w oczach Justina kiedy poprawił się trochę na łóżku. Uśmiechając się do siebie, uświadomiła sobie, że to może nie być w rzeczywistosci taki zły pomysł....
Od kiedy miała plan w rękawie.
Zdjęła koszulkę z jej ciała i rzuciła na bok po czym zaczęła podchodzić do Justina.
Oblizując wargi, chłopak nie mógł nic zrobic i tylko uśmiechał sie do siebie triumfalnie ze swojego sukcesu.
-Myślisz, że masz wszystko pod kontrola......prawda? - popatrzyła się uwodzicielsko, kiedy usiadła na nim z nogami po obu stronach. Justin instyktownie połozył swoje dłonie na jej biodrach.
Pokiwał głową po czym zanurzył się w jej karku. Justin zaczał składać małe pocałunki a czasem przegryzał jej skórę.
-Widze ....- Morgan popchnęła Justina głowe tak, że teraz ona miała dostęp do jego szyi. Ssała i całowała dopóki usłyszała jak z jego ust wydobył się cichy jęk. Spojrzała na dół i zdała sobie sprawę, że jego kumpel lekko wzrósł z powodu jej działań. Wiedziała, że miała go tam gdzie chciała go miec.
Szarpiąc palcami w jego piaszczystych włosach, Morgan wyciągnęła usta do jego ucha.
-Wiesz, Justin.... - złożyła pocałunek na płatku jego ucha - Dwóch może grać w tą gre.
Kiedy Justin otworzył szeroko swoje oczy, Morgan już chwyciła koszulkę, przekręciła drzwi i zostawiła go zdezorientowanego w zamian.
-Kurwa. - wychrypiał, przeczesując swoje włosy.
Mimo swojego przerażenia, jak tylko Morgan otworzyła drzwi, które prowadziły na zewnątrz pokoju, została szybko zatrzymana przez straż, która stała tuż przy drzwiach. Justin ostrzegał ją przed nimi- przypał.
-Co ty sobie myślisz, gdzie idziesz? -James zmarszczył brwi, patrząc na nią w taki sposób, że w brzuchu Morgan coś sie skręciło.
-Nigdzie. - Justin podszedł do nich, owijając ramiona wokół jej talii i skinął w stronę Jamesa.
-Dobra robota, James. Przygotuj jedzenie, dobra? Musze porozmawiać z tą tutaj w pierwszej kolejności.
Kiedy James zrozumiał co Justin mu powiedział, odszedł zostawiając na straży kogoś innego a Justin pociągnął dziewczynę z powrotem do pokoju. Gdy tylko drzwi się zamknęły , rzucił ją na łóżko z gniewem wypisanym na twarzy.
-Nie podoba mi się to gówno co zrobiłaś.
-Co? Gracz nie lubi grać? - Morgan warknęła, przewracając oczami kiedy usiadła. - Nie możesz mnie tu trzymać na zawsze w niewoli, wiesz? Będziesz musiał mnie jakoś wypuścić. Moja rodzina zacznie mnie szukać....będą się martwic.
-Jaka rodzina? - Justin przekrzywił głowę, przyglądając się jej podejrzliwie. Ona skłoniła głowe i zaczerwieniła się.
-Rodzina, której oczywiście nie masz. - Morgan odpowiedziała.
-Zamknij się. - zawarczał. Jego twarz spoważniała a dziewczyna trochę przestraszyła się jego reakcji. - Nie powiedziałem, że możesz mówic.
-Kim ty jesteś? Moim ojcem? Spierdalaj. - Morgan warknęła. Jej oczy jak sztylety wpartywały się w niego, kiedy zaszydziła. Co on sobie myśli, że kim jest?
-Z ustami jak twoje byłbym zawstydzony gdybym był twoim ojcem. -Justin odpowiedział z taką nienawiścią, sprawiając, że Morgan lekko się skuliła na chwile.
-Co ty sobie myślisz, że kim ty jestes? - Morgan wrzasnęła, waląc pięściami w łóżko, które sie od niego odbiły.
-Jestem Justin Bieber, suko. - odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem na ustach a jego ego rosło coraz bardziej jak stał nad Morgan.
Szyderczo, dziewczyna zasmiała się do siebie.
-Pieprz się Bieber. - splunęła, wypowiadając te słowa z obrzydzeniem a Justin stał dalej po prostu usmiechnięty diabelsko, nad nią.
-Oh, za niedługo będziesz, kochanie. - przechylił głowę na bok, pokazując swoje idealne zeby. - do tego czasu, nie ruszaj sie bo jeszcze długo stad nie wyjedziesz. - Po tym Justin wyszedł z pokoju i zamknał za soba drzwi bez słowa a Morgan wybuchnęła
-Ty pieprzony dupku! - krzyknęła, chwyciła poduszkę i rzuciła ją w drzwi tak szybko jak zostały zamknięte, zostawiajac Justina chichoczącego, który szybko zszedł po schodach na dół.
---------------------
Przykro mi, że takie krótkie znów, ale nic na to nie poradzę. Delektujcie sie ;D
czwartek, 28 marca 2013
sobota, 23 marca 2013
Chapter 4
-W porządku, rozumiem. - Morgan przewróciła oczami wciąż walcząc z obrzydliwym uczuciem jego śliny na swoim języku.
-Nie jestem w nastroju i szczerze mówiąc mógłbym zawołać tu Jeffa jeszcze raz i niech robi z toba co mu się tylko podoba. - Justin wzruszył ramionami.
Mrużąc oczy, Morgan wydała z siebie gwałtowny oddech.
-Nie zrobiłbyś tego.
-Oh, tak. -chłopak usmiechnął się uważając tą sytuację za śmieszną choć nie wykazał żadnych wiekszych emocji.
Morgan spojrzała na niego.
-Jesteś niewiarygodny.
-Już mi to mówiono -uśmiechnął się - Słyszałem to w większości w ---łóżku -Przegryzł dolną wargę kiedy Morgan zadrżała.
-I obrzydliwy - dodała. -Cóż, chciałabym zostać i porozmawiać - ruszyła do tyłu. - Ale mam rzeczy do zrobienia...więc - machnęła i zaczęła odchodzić. - Pa- lecz zanim zdążyła zrobić chociaż dwa kroki, Justin stanął przed nią, powodując jej natychmiastowe zatrzymanie.
-Co ty myślisz, że gdzie pójdziesz? - Justin podniósł brwi.
-Do domu? - Morgan odpowiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-O nie, nie! Dzisiaj wracasz ze mną do domu! -Patrząc na chłopaka, Morgan szybko wybuchnęła śmiechem.
-Naprawdę Justin? Naprawde? - potrząsnęła głową uznając całą sytuację za komiczną.
-Tak, naprawdę. - pokiwał głową patrząc w odległość - Ja nie gram.
Poszerzając jej oczy, Morgan nie mogła uwierzyć co się aktualnie działo.
-Co ty oszalałes? Straciłeś rozum? Mogę pomóc ci go znaleźć. -wyrzuciła ręce w powietrze zabierając Justinowi jego uśmieszek z twarzy.
-Co sprawia, że myślisz, że żartuje? - dziewczyna próbowała odczytać z wyrazu jego twarzy, mając nadzieję, ze to był jakiś test, ale kiedy nie wyczuła nic prócz jego poważnego nastawienia, cofnęła się tłumiąc śmiech. Justin zrobił krok do przodu w kierunku Morgan po raz kolejny.
-Idziesz ze mną i to jest koniec. - krzywo sie uśmiechnał. -odgarniając włosy, które spadły jej na twarzy, Morgan nie mogła powstrzymać się od śmiechu
-Myślisz, że jesteś tak twardy, prawda?
-Ja nie myślę. Ja to wiem. To ja żądze tym miasem. - Justin uśmiechnął się.
-Zobaczymy, jak bardzo jesteś twardy....-całkiem przypadkowo podniosła swoje kolano - teraz - uderzyła go w krocze i zaczęła uciekać.
-Dziwka! - krzyknął kiedy przykucnął, obejmując swoją dolną część. Jego goście wyszli z auta od razu kiedy usłyszeli krzyk. - Złapcie ją! - kiwnał głową w kierunku uciekającej postaci.
Zdając sobie sprawę jak daleko pobiegła, Jeff i Justin wsiedli do auta tak szybko, jak ją dogonili. Zbliżając się do niej docisnał pedał gazu i przyśpieszyli kończąc odwróceni przodem do Morgan, prawie ją uderzając.
-Kurwa - splunęła patrząc w kazdy kąt starając się znaleźć droge ucieczki. Przegryzła dolną wargę i zaczęła cofać się do tyłu kiedy Justin wysiadł z samochodu, podbiegł do niej złapał ją za nogi podnosząc w powietrze.
-Nie, nie będziesz. - wychrapał i zaczał nieść ją do auta. Jeff trzymał drzwi szeroko otwarte a Justin wrzucił ja do środka po czym zatrzasnął wejscie.
-------------------------------
Po tym jak Josh otworzył drzwi, wszyscy weszli do środka domu. Justin niósł Morgan na rękach, która cały czas się wierciła.
-Jezus ta dziewczyna umie kopać. - Justin mruknął pod nosem i zamknął drzwi nogą.
-Puść mnie ty sukinsynu ! - Morgan krzykneła, rzucając pięści na jego plecy.
Wszedł z nia po schodach na górę do pokoju i rzucił ją na łóżko. Przeczesał swoja dłonią po włosach.
-Następnym razem, uspokój się, okej?
-Oh, przepraszam! - Morgan usiadła i przerzuciła włosami, które spadły na jej twarz po czym zaczerpnęła powietrza. -Postaram się nie krzyczeć kiedy jakiś koleś będzie mnie uprowadzał. Tak, zrobię to. - Jej ton był mocno przesiąknięty sarkazmem a Justin tylko zachichotał.
-Ja ciebie nie porwałem .....tylko pożyczyłem To wszystko. -Machnął na to jak na cos co nadawało się tylko do smiechu.
-Pożyczyłeś? -Morgan gapiła sie na niego z otwartymi oczami a kiedy Justin przytaknał, kontynuowała. -Naprawdę mnie irytujesz, wiesz o tym?
-Mogę powiedzieć - Justin błysnął swoim najsłynniejszym usmiechem i usiadł na łóżku po czym się na nim położył opierając ręce za głowę. - więc, ponieważ zostaniesz tutaj jeszcze jakiś czas. Myślę, że powinniśmy wprowadzić to w życie - odwrócił się by spojrzeć na Morgan, która teraz stała.
-Mhm...-Morgan skinęła głowa i zaczęła się cofać, choć zanim zdążyła dotrzeć do drzwi, Justin odezwał się ponownie.
-Nawet o tym nie myśl.-chłopak nawet nie spojrzał na nią a Morgan odwróciła się i popatrzyła na niego. - James czeka za drzwiami. Nie masz możliwości wyjścia, skarbie. -Zaszydził.
Morgan skrzyżowała ramiona.
-Więc oczekujesz, że mnie tutaj zatrzymasz?
-Yeah....- Justin zacisnął usta i pomyslał przez chwilę - cóż, nie do końca. To byłoby bardzo nudne gdybyś tylko tutaj została. -Przekręcił się na łóżku.
-Więc, co powinna robić? -Morgan zmarszczyła brwi, kiedy na ustach Justina znalazł się cwany usmiech, który sprawił, że dziewczyna zaczęła się martwić- ale tylko trochę.
-No cóż, równie dobrze możemy sie trochę zabawić. - przechylił głowę na bok, skanując ją od stóp do głów po czym przegryzł wargę.
-Zabawić....H..
-Ściągnij swoje ubranie. - Justin odezwał się, przerywając jej w połowie zdania. Morgan stanęła oniemiała na jego słowa.
-Chcesz żebym co zrobiła ? - zapytała z niedowierzaniem.
------
Zabawe czas zacząć ! :)
Jak się podoba?
-Nie jestem w nastroju i szczerze mówiąc mógłbym zawołać tu Jeffa jeszcze raz i niech robi z toba co mu się tylko podoba. - Justin wzruszył ramionami.
Mrużąc oczy, Morgan wydała z siebie gwałtowny oddech.
-Nie zrobiłbyś tego.
-Oh, tak. -chłopak usmiechnął się uważając tą sytuację za śmieszną choć nie wykazał żadnych wiekszych emocji.
Morgan spojrzała na niego.
-Jesteś niewiarygodny.
-Już mi to mówiono -uśmiechnął się - Słyszałem to w większości w ---łóżku -Przegryzł dolną wargę kiedy Morgan zadrżała.
-I obrzydliwy - dodała. -Cóż, chciałabym zostać i porozmawiać - ruszyła do tyłu. - Ale mam rzeczy do zrobienia...więc - machnęła i zaczęła odchodzić. - Pa- lecz zanim zdążyła zrobić chociaż dwa kroki, Justin stanął przed nią, powodując jej natychmiastowe zatrzymanie.
-Co ty myślisz, że gdzie pójdziesz? - Justin podniósł brwi.
-Do domu? - Morgan odpowiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-O nie, nie! Dzisiaj wracasz ze mną do domu! -Patrząc na chłopaka, Morgan szybko wybuchnęła śmiechem.
-Naprawdę Justin? Naprawde? - potrząsnęła głową uznając całą sytuację za komiczną.
-Tak, naprawdę. - pokiwał głową patrząc w odległość - Ja nie gram.
Poszerzając jej oczy, Morgan nie mogła uwierzyć co się aktualnie działo.
-Co ty oszalałes? Straciłeś rozum? Mogę pomóc ci go znaleźć. -wyrzuciła ręce w powietrze zabierając Justinowi jego uśmieszek z twarzy.
-Co sprawia, że myślisz, że żartuje? - dziewczyna próbowała odczytać z wyrazu jego twarzy, mając nadzieję, ze to był jakiś test, ale kiedy nie wyczuła nic prócz jego poważnego nastawienia, cofnęła się tłumiąc śmiech. Justin zrobił krok do przodu w kierunku Morgan po raz kolejny.
-Idziesz ze mną i to jest koniec. - krzywo sie uśmiechnał. -odgarniając włosy, które spadły jej na twarzy, Morgan nie mogła powstrzymać się od śmiechu
-Myślisz, że jesteś tak twardy, prawda?
-Ja nie myślę. Ja to wiem. To ja żądze tym miasem. - Justin uśmiechnął się.
-Zobaczymy, jak bardzo jesteś twardy....-całkiem przypadkowo podniosła swoje kolano - teraz - uderzyła go w krocze i zaczęła uciekać.
-Dziwka! - krzyknął kiedy przykucnął, obejmując swoją dolną część. Jego goście wyszli z auta od razu kiedy usłyszeli krzyk. - Złapcie ją! - kiwnał głową w kierunku uciekającej postaci.
Zdając sobie sprawę jak daleko pobiegła, Jeff i Justin wsiedli do auta tak szybko, jak ją dogonili. Zbliżając się do niej docisnał pedał gazu i przyśpieszyli kończąc odwróceni przodem do Morgan, prawie ją uderzając.
-Kurwa - splunęła patrząc w kazdy kąt starając się znaleźć droge ucieczki. Przegryzła dolną wargę i zaczęła cofać się do tyłu kiedy Justin wysiadł z samochodu, podbiegł do niej złapał ją za nogi podnosząc w powietrze.
-Nie, nie będziesz. - wychrapał i zaczał nieść ją do auta. Jeff trzymał drzwi szeroko otwarte a Justin wrzucił ja do środka po czym zatrzasnął wejscie.
-------------------------------
Po tym jak Josh otworzył drzwi, wszyscy weszli do środka domu. Justin niósł Morgan na rękach, która cały czas się wierciła.
-Jezus ta dziewczyna umie kopać. - Justin mruknął pod nosem i zamknął drzwi nogą.
-Puść mnie ty sukinsynu ! - Morgan krzykneła, rzucając pięści na jego plecy.
Wszedł z nia po schodach na górę do pokoju i rzucił ją na łóżko. Przeczesał swoja dłonią po włosach.
-Następnym razem, uspokój się, okej?
-Oh, przepraszam! - Morgan usiadła i przerzuciła włosami, które spadły na jej twarz po czym zaczerpnęła powietrza. -Postaram się nie krzyczeć kiedy jakiś koleś będzie mnie uprowadzał. Tak, zrobię to. - Jej ton był mocno przesiąknięty sarkazmem a Justin tylko zachichotał.
-Ja ciebie nie porwałem .....tylko pożyczyłem To wszystko. -Machnął na to jak na cos co nadawało się tylko do smiechu.
-Pożyczyłeś? -Morgan gapiła sie na niego z otwartymi oczami a kiedy Justin przytaknał, kontynuowała. -Naprawdę mnie irytujesz, wiesz o tym?
-Mogę powiedzieć - Justin błysnął swoim najsłynniejszym usmiechem i usiadł na łóżku po czym się na nim położył opierając ręce za głowę. - więc, ponieważ zostaniesz tutaj jeszcze jakiś czas. Myślę, że powinniśmy wprowadzić to w życie - odwrócił się by spojrzeć na Morgan, która teraz stała.
-Mhm...-Morgan skinęła głowa i zaczęła się cofać, choć zanim zdążyła dotrzeć do drzwi, Justin odezwał się ponownie.
-Nawet o tym nie myśl.-chłopak nawet nie spojrzał na nią a Morgan odwróciła się i popatrzyła na niego. - James czeka za drzwiami. Nie masz możliwości wyjścia, skarbie. -Zaszydził.
Morgan skrzyżowała ramiona.
-Więc oczekujesz, że mnie tutaj zatrzymasz?
-Yeah....- Justin zacisnął usta i pomyslał przez chwilę - cóż, nie do końca. To byłoby bardzo nudne gdybyś tylko tutaj została. -Przekręcił się na łóżku.
-Więc, co powinna robić? -Morgan zmarszczyła brwi, kiedy na ustach Justina znalazł się cwany usmiech, który sprawił, że dziewczyna zaczęła się martwić- ale tylko trochę.
-No cóż, równie dobrze możemy sie trochę zabawić. - przechylił głowę na bok, skanując ją od stóp do głów po czym przegryzł wargę.
-Zabawić....H..
-Ściągnij swoje ubranie. - Justin odezwał się, przerywając jej w połowie zdania. Morgan stanęła oniemiała na jego słowa.
-Chcesz żebym co zrobiła ? - zapytała z niedowierzaniem.
------
Zabawe czas zacząć ! :)
Jak się podoba?
środa, 20 marca 2013
Chapter 3
Idąc przez opustoszały teren Portland Heights, Morgan pociągnęła swoją skórzaną kurtkę bliżej jej ciała desperacko próbując odizolować się od zimnego wiatru. Dziewczyna nie miała wyjścia i musiała wracać do domu na nogach, jednak nie miała z tym problemu ponieważ to dało jej czas do myślenia - nawet jeśli miałoby być to niebezpieczne.
Usłyszała kilka pisków z daleka co było przyczyną, że odwróciła się i spojrzała w kierunku tych dźwięków-które były za nią - a kiedy to zrobiła, samochód zatrzymał się z pełną prędkością tuż obok niej a jej ciało przeszedł dreszcz zimna.
-Ty jesteś Morgan. - Wysoka postać wyszła z auta a suche liście pod jego wysokimi butami skrzypnęły.
-Tak, a co ci do tego ? - Morgan syknęła. Miała lepsze rzeczy do roboty i szczerze mówiąc on marnował jej czas.
Uśmiechając się do siebie, innych dwóch chłopaków dołączyło do niego. Wszyscy wpartywali się w dziewczynę.
-Słyszeliśmy, że lubisz się stawiać. -splunął z powrotem tym samym tonem, który ona niedawno użyła do niego. Jakaś dziwna siła spowodowała, że Morgan zaczęła skakać w jej skórze, choć tak naprawdę stała na ziemi- nie pokazując żadnych oznak słabości.
-Naprawdę? -Morgan zaśmiała się po czym udała ziewnięcie - Chciałabym tutaj stać i rozmawiać na mrozie, ale wolałabym kontynuować swoją drogę. Więc jeśli wy, idioci nie będziecie mi dalej przeszkadzać, muszę gdzieś dojść. Na każdego popatrzyła dziwnym wzrokiem przed potrząsnięciem głową i zaczęła znów iść w dół ulicy, lecz wielka siła złapała ją za ramiona przyciskając do samochodu.
-Słuchaj dziewczynko - warknął zaciskając zęby.- masz wielkie usta jak dla takiej małej dziewczynki jak ty. Jesteś pewna, że chcesz tak ryzykować?
Przestraszona nagłym bólem na jej plecach, wywniąskowała, że próba ucieczki pogorszyłaby tylko sytuację.
-Puść mnie, jesteś obleśny. -Morgan splunęła z irytacją, chcąc po prostu wydostać się z jego brudnego uścisku.
-Nie ma szans skarbie. - warknął z goryczą. Jego oczy jak sztylety patrzyły w jej, sprawiając, że Morgan poczuła się - najbardziej jak mogła - niewygodnie. - Poza tym, dlaczego tak ładna dziewczyna jak ty..-przebiegł palcami po jej policzku - Chce ryzykować swoje cenne ... - jego wzrok powędrował w dół jej ciała - i pyszne życie, jak twoje? hm?- Jego oczy rozbłysnęły pragnieniem.
-Zejdź ze mnie ! - rozkazała mu z większą gwałtownością.
-Dlaczego? Teraz się boisz? - Zażartował chowając kosmyk włosów za jej ucho, sprawiając, że znów dreszcze przeszły przez jej ciało.
-Ja nigdy sie nie boje. Ja po prostu nie toleruje twojego istnienia. - Morgan nadal próbowała go od siebie odepchnąć. - Nie mam ochoty mieć koszmarów dzisiaj z komplikacją twojej twarzy, więc jeśli pozwolisz.. - dziewczyna zasygnalizowała głową do niego, żeby się ruszył co tylko sprawiło, że zaczął warczeć a jego ramiona stwardniały, powodując głośny grymas, który wydobył się z jej ust.
-Trzeba mieć naprawdę wielkie ego, żeby myśleć, że możesz uciec z takimi brudnymi ustami, jakie masz. Czy nie uważasz? -Zadrwił. - Może powinienem je oczyścić dla ciebie - Usmiechnął się cwaniacko a jego brwi wygięły się do góry. Morgan otworzyła szeroko oczy, choć zanim zdążyła zaprotestować on złączył ich usta po czym włożył swój język do jej gardła.
Próbowała desperacko coś powiedzieć, lecz tylko udało jej się coś wymamrotać. Morgan zaczęła trząść głową z boku na bok, próbując odepchnąć swoje usta od jego, ale to wcale nie zdało egzaminu.
-Puść ją - znajomy głos doszedł do jej uszu a uścisk chłopaka poluzował się. Szybko się cofnęła i ujrzała rozgniewanego Justina. - Nie mówiłem ci, że masz nie być zbyt brutalny? Nie chcę jej kurwa zabić, gówniarzu. - Justin szczekał złowieszczo patrząc na chłopaka.
-Przepraszam szefie. Ja tylko się wygłupiałem.- starał się wyjaśnić, ale szybko skończył bo Justin mu przerwał.
-Nie chce tego słuchać. - zaprotestował. - Wsiadaj do samochodu, zajmę się nią. - kiedy chłopak spełniał jego rozkaz, Justin odezwał się po raz kolejny - Pogadamy o tym później.
Z prostym skinieniem głowy, zniknął w samochodzie zamykając drzwi i zostawiając Morgan i Justina samych.
-To był jakiś chory żart? - Morgan splunęła wyraźnie zdegustowana i wytarła język i usta.
-To było jedynie po to, żeby dać ci nauczkę. - Justin wzruszył nonszalancko zaciągając się papierosem przed wyrzuceniem go na ziemie i zdeptaniem piętą swojego conversa.
-Nauczkę? - dziewczyna gapiła się na niego z szeroko otwartymi oczami. - on praktycznie zgwałcił moje usta. Nie zapominając, jak praktycznie zerwał ze mnie ubranie swoim wzrokiem.
-Co się stało? Myślałem, że nic cię nie speszy? - Justin uśmiechnął się, gdy na nią spojrzał.
-Śmieszne. - syknęła - Miałabym to pod kontrolą gdyby mnie ten twój chuj nie złapał w sposób w jaki to zrobił.
-W sposób w jaki to zrobił? - zadrwił - Masz szczęście, że nie był to ktoś inny bo oni mogliby cię zgwałcić tu i teraz.-potrząsnął głową. Ja ci tylko pomogłem sie oderwać.
-Pomogłeś się oderwać ? - Morgan zawołała zdumiona - Naprawdę? - Szalała z wściekłości.
-Tak, dać ci nauczkę. - puścił do niej oczko. - Mówiłem ci, że masz duże usta i pewnego dnia ktoś cię nauczy, jak je zamknąć. Właśnie zrobiłem ci przysługę pokazując czego możesz się spodziewać - Pochylił się zniżając do poziomu jej oczu. -To nie będzie takie proste.
-----------------
Fiufiu... robi się coraz bardziej niebezpiecznie ;D
I jak się podoba?? Chciałabym poznać Wasze zdanie !
Usłyszała kilka pisków z daleka co było przyczyną, że odwróciła się i spojrzała w kierunku tych dźwięków-które były za nią - a kiedy to zrobiła, samochód zatrzymał się z pełną prędkością tuż obok niej a jej ciało przeszedł dreszcz zimna.
-Ty jesteś Morgan. - Wysoka postać wyszła z auta a suche liście pod jego wysokimi butami skrzypnęły.
-Tak, a co ci do tego ? - Morgan syknęła. Miała lepsze rzeczy do roboty i szczerze mówiąc on marnował jej czas.
Uśmiechając się do siebie, innych dwóch chłopaków dołączyło do niego. Wszyscy wpartywali się w dziewczynę.
-Słyszeliśmy, że lubisz się stawiać. -splunął z powrotem tym samym tonem, który ona niedawno użyła do niego. Jakaś dziwna siła spowodowała, że Morgan zaczęła skakać w jej skórze, choć tak naprawdę stała na ziemi- nie pokazując żadnych oznak słabości.
-Naprawdę? -Morgan zaśmiała się po czym udała ziewnięcie - Chciałabym tutaj stać i rozmawiać na mrozie, ale wolałabym kontynuować swoją drogę. Więc jeśli wy, idioci nie będziecie mi dalej przeszkadzać, muszę gdzieś dojść. Na każdego popatrzyła dziwnym wzrokiem przed potrząsnięciem głową i zaczęła znów iść w dół ulicy, lecz wielka siła złapała ją za ramiona przyciskając do samochodu.
-Słuchaj dziewczynko - warknął zaciskając zęby.- masz wielkie usta jak dla takiej małej dziewczynki jak ty. Jesteś pewna, że chcesz tak ryzykować?
Przestraszona nagłym bólem na jej plecach, wywniąskowała, że próba ucieczki pogorszyłaby tylko sytuację.
-Puść mnie, jesteś obleśny. -Morgan splunęła z irytacją, chcąc po prostu wydostać się z jego brudnego uścisku.
-Nie ma szans skarbie. - warknął z goryczą. Jego oczy jak sztylety patrzyły w jej, sprawiając, że Morgan poczuła się - najbardziej jak mogła - niewygodnie. - Poza tym, dlaczego tak ładna dziewczyna jak ty..-przebiegł palcami po jej policzku - Chce ryzykować swoje cenne ... - jego wzrok powędrował w dół jej ciała - i pyszne życie, jak twoje? hm?- Jego oczy rozbłysnęły pragnieniem.
-Zejdź ze mnie ! - rozkazała mu z większą gwałtownością.
-Dlaczego? Teraz się boisz? - Zażartował chowając kosmyk włosów za jej ucho, sprawiając, że znów dreszcze przeszły przez jej ciało.
-Ja nigdy sie nie boje. Ja po prostu nie toleruje twojego istnienia. - Morgan nadal próbowała go od siebie odepchnąć. - Nie mam ochoty mieć koszmarów dzisiaj z komplikacją twojej twarzy, więc jeśli pozwolisz.. - dziewczyna zasygnalizowała głową do niego, żeby się ruszył co tylko sprawiło, że zaczął warczeć a jego ramiona stwardniały, powodując głośny grymas, który wydobył się z jej ust.
-Trzeba mieć naprawdę wielkie ego, żeby myśleć, że możesz uciec z takimi brudnymi ustami, jakie masz. Czy nie uważasz? -Zadrwił. - Może powinienem je oczyścić dla ciebie - Usmiechnął się cwaniacko a jego brwi wygięły się do góry. Morgan otworzyła szeroko oczy, choć zanim zdążyła zaprotestować on złączył ich usta po czym włożył swój język do jej gardła.
Próbowała desperacko coś powiedzieć, lecz tylko udało jej się coś wymamrotać. Morgan zaczęła trząść głową z boku na bok, próbując odepchnąć swoje usta od jego, ale to wcale nie zdało egzaminu.
-Puść ją - znajomy głos doszedł do jej uszu a uścisk chłopaka poluzował się. Szybko się cofnęła i ujrzała rozgniewanego Justina. - Nie mówiłem ci, że masz nie być zbyt brutalny? Nie chcę jej kurwa zabić, gówniarzu. - Justin szczekał złowieszczo patrząc na chłopaka.
-Przepraszam szefie. Ja tylko się wygłupiałem.- starał się wyjaśnić, ale szybko skończył bo Justin mu przerwał.
-Nie chce tego słuchać. - zaprotestował. - Wsiadaj do samochodu, zajmę się nią. - kiedy chłopak spełniał jego rozkaz, Justin odezwał się po raz kolejny - Pogadamy o tym później.
Z prostym skinieniem głowy, zniknął w samochodzie zamykając drzwi i zostawiając Morgan i Justina samych.
-To był jakiś chory żart? - Morgan splunęła wyraźnie zdegustowana i wytarła język i usta.
-To było jedynie po to, żeby dać ci nauczkę. - Justin wzruszył nonszalancko zaciągając się papierosem przed wyrzuceniem go na ziemie i zdeptaniem piętą swojego conversa.
-Nauczkę? - dziewczyna gapiła się na niego z szeroko otwartymi oczami. - on praktycznie zgwałcił moje usta. Nie zapominając, jak praktycznie zerwał ze mnie ubranie swoim wzrokiem.
-Co się stało? Myślałem, że nic cię nie speszy? - Justin uśmiechnął się, gdy na nią spojrzał.
-Śmieszne. - syknęła - Miałabym to pod kontrolą gdyby mnie ten twój chuj nie złapał w sposób w jaki to zrobił.
-W sposób w jaki to zrobił? - zadrwił - Masz szczęście, że nie był to ktoś inny bo oni mogliby cię zgwałcić tu i teraz.-potrząsnął głową. Ja ci tylko pomogłem sie oderwać.
-Pomogłeś się oderwać ? - Morgan zawołała zdumiona - Naprawdę? - Szalała z wściekłości.
-Tak, dać ci nauczkę. - puścił do niej oczko. - Mówiłem ci, że masz duże usta i pewnego dnia ktoś cię nauczy, jak je zamknąć. Właśnie zrobiłem ci przysługę pokazując czego możesz się spodziewać - Pochylił się zniżając do poziomu jej oczu. -To nie będzie takie proste.
-----------------
Fiufiu... robi się coraz bardziej niebezpiecznie ;D
I jak się podoba?? Chciałabym poznać Wasze zdanie !
niedziela, 17 marca 2013
Chapter 2
Po niesamowitej wygranej, Morgan zdecydowała sobie to wynagrodzić jednym albo dwoma drinkami a może nawet trzema. Zaplanowała zabawić się tej nocy nawet jeśli oznaczało to, że następnego dnia miałaby zwalczać wielkiego kaca. Jej zdaniem to było całkowicie warte takiego zachowania.
Ponadto zasługuje na noc tylko dla siebie. Kochała pokazywać facetom swoją wyższość w ich własnych zabawach. To sprawiało, że czuła sie spełniona, nietykalna i właśnie dziś tak się czuła.
Uśmiechając się do siebie, przypomniała sobie niedawne wydarzenia. Nie mogła powstrzymać śmiechu kiedy na myśl przyszedł jej Justina i jego mina kiedy przegrał. To rzeczywiście było bezcenne, zdecydowanie zaznaczyła to na swojej liście najzabawniejszych momentów jakie przeżyła.
W końcu znalazła miejsce, które szukała- wielkie, podświetlone litery MARCO'S PLACE. Morgan otworzyła drzwi prowadzące do baku i zaczęła przeciskać się przez spoconych, od tańca, ludzi.
Gdy znalazła barmana ubranego w elegancką białą koszulę, uroczyste spodnie i kamizelkę, usiadła przy wyspie, która go otaczała. Zasygnalizowała jej dwoma palcami, że jest gotowa złożyć zamówienie.
Kiedy oczy barmana spotkały elegancką sylwetkę dziewczyny, usmiech natychmiast znalazł się na jej ustach.
-Co podać?
-"Shots stat" - odpowiedziała monotonnie, wyraźnie niezainteresowana chłopakiem. Jej wzrok padł na marmurowy blat przed nią.
Kiwając głową facet odwróciła się , chwycił serie małych kieliszków w jedną rękę i mocną wódkę w druga i jednym zgrabnym ruchem wszystkie je napełnił. Kiedy już skończył, zwrócił się do Morgan, dając jej przeszklone naczynia wypełnione płynem.
Biorąc bez wahania pierwszy kieliszek do ręki, odchyliła głowę do tyłu i od razu poczuła chłodną ciecz, która dostała się do jej gardła. Przeszedł ją dreszcz na kręgosłupie a przełyk zaczął ją piec. Dziewczyna szybko odrzuciła to uczucie od siebie i położyła z głośnym hukiem kieliszek na stole biorąc kolejny jeden po drugim. Kiedy wypiła je wszystkie wykrzyczała do barmana o następną kolejkę.
-Nie uważasz, że powinnaś troche zwolnić, dziewczynko ? - Barman uśmiechnął sie, patrząc jej w oczy i biorąc puste szklanki. Dla Morgan on po prostu sprawiał wrażenie chuja i nie miała czasu dla jego aroganckiego, albo "uroczego" jak prawdopodobnie on to nazywał, zachowania. Dla niej był tylko żałosnym barmanem.
-Jak to dla ciebie wygląda? Ze jestem jakąś trzynastolatką? Spierdalaj. - Morgan splunęła na niego, ale jak zwykle trafiła na siebie a nie tam gdzie chciała. Nawet jej sąsiad by to lepiej zrobił .....a ma 5 lat.
Robiąc krok do tyłu, z rękami w górze na znak poddania sie, wziął jej odpowiedz jako nie i poszedł do innego klienta. Muzyka nadal waliła w jej błony bębenkowe ogłuszając ją przed usłyszeniem czegokolwiek innego wokół niej.
On chodził z toką ignorancją, że to sprawialo, że Morgan wariowała z obrzydzenia. Wracając do kolejki, dziewczyna wzięła kolejnego "shotsa" i powtórzyła cały proces od początku.
Barman kiwajał głową z aprobatą kiedy napełniał kolejne kieliszki. Morgan mu pomachała zanim przycisnęła zimną szklankę do jej ust i szybko przełknęła substancje bez większych problemów.
-Wow, nie marnujesz czasu - usłyszała kogoś głos za nią, ale nie miała powodu by sie odwracać, wiedziała kto to.
-Czego chcesz, Justin? - syknęła czując zwycięstwo wcześniejszego ich spotkania.
-Czy musze czegoś chcieć, Morgan? - jej imię wypowiedział w tak uwodzicielski sposób, że na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Otrząsając sie z tego uczucia, Morgan odwróciła sie na jej krześle i tym sposobem Justina znalazł sie między jej nogami.
-Przyszedłeś utopić straty? - uśmiechnęłam sie ignorując jego poprzednią wypowiedź.
-Oszukiwałaś i dobrze o tym wiesz - potrząsnął głową a jego wzrok ją piorunował.
Zaszydziła z niego i złapała wypełnionego już drinka i po raz kolejny tego wieczoru wypiła całość na raz a jej wargi lekko się wykrzywiły od gorzkiego smaku.
-Jesteś mięczakiem - warknęłam - Zły, że dziewczyna pokonała cie w twojej własnej grze? W porządku. To zdarzało sie już wcześniej, ale nie stój tutaj i nie graj wielkiego i silnego tylko dlatego, że jesteś Justin Bieber. Jak dla mnie, jesteś niczym. - po tym wstała odkładając kieliszek na blacie i lekko go pchnęła, żeby sie od niej cofnął.
-Wiesz....-on przybliżył się do jej szyi a jego gorący oddech drażnił jej zimną skórę. - Jak na dziewczynę, która tak po prostu weszła na moje terytorium jesteś za bardzo pyskata do kogoś kto mógłby uzyskać wszystko jednym strzałem.
-Prosze cię, nie boję sie ciebie. Przeszłam gorsze rzeczy, ale dzieki za ostrzeżenie. Będę z pewnością ograniczać swoje pyskowanie. - znów zaszydziła przed zwolnieniem się z jego uścisku. - i dla twojej wiadomości - odwróciła się do Justina z twarzą niewątpliwie blisko jego. - Nie próbuj mnie straszyć - jej twarz spoważniała i zaczęła iść przed siebie - to nie doprowadzi cię do niczego.
-Jeszcze się przekonamy - Justin krzyknął do niej, lecz Morgan nie miała juz ochoty do niego zawracać, ale zamiast tego podniosła swój środkowy palec do chłopaka i zniknęła w tłumie.
--------------------------
Jak się podoba?? Akcja się rozkręca a potem będzie tylko jeszcze ciekawiej :)
Ktoś prosił mnie o aska i twittera :
Aska bardzo mało używam, ale założyłam specjalnie do tej strony :) - Ask
Twitter
ps: S_wagie_ nie mogłam Cię znaleźć :c
Ponadto zasługuje na noc tylko dla siebie. Kochała pokazywać facetom swoją wyższość w ich własnych zabawach. To sprawiało, że czuła sie spełniona, nietykalna i właśnie dziś tak się czuła.
Uśmiechając się do siebie, przypomniała sobie niedawne wydarzenia. Nie mogła powstrzymać śmiechu kiedy na myśl przyszedł jej Justina i jego mina kiedy przegrał. To rzeczywiście było bezcenne, zdecydowanie zaznaczyła to na swojej liście najzabawniejszych momentów jakie przeżyła.
W końcu znalazła miejsce, które szukała- wielkie, podświetlone litery MARCO'S PLACE. Morgan otworzyła drzwi prowadzące do baku i zaczęła przeciskać się przez spoconych, od tańca, ludzi.
Gdy znalazła barmana ubranego w elegancką białą koszulę, uroczyste spodnie i kamizelkę, usiadła przy wyspie, która go otaczała. Zasygnalizowała jej dwoma palcami, że jest gotowa złożyć zamówienie.
Kiedy oczy barmana spotkały elegancką sylwetkę dziewczyny, usmiech natychmiast znalazł się na jej ustach.
-Co podać?
-"Shots stat" - odpowiedziała monotonnie, wyraźnie niezainteresowana chłopakiem. Jej wzrok padł na marmurowy blat przed nią.
Kiwając głową facet odwróciła się , chwycił serie małych kieliszków w jedną rękę i mocną wódkę w druga i jednym zgrabnym ruchem wszystkie je napełnił. Kiedy już skończył, zwrócił się do Morgan, dając jej przeszklone naczynia wypełnione płynem.
Biorąc bez wahania pierwszy kieliszek do ręki, odchyliła głowę do tyłu i od razu poczuła chłodną ciecz, która dostała się do jej gardła. Przeszedł ją dreszcz na kręgosłupie a przełyk zaczął ją piec. Dziewczyna szybko odrzuciła to uczucie od siebie i położyła z głośnym hukiem kieliszek na stole biorąc kolejny jeden po drugim. Kiedy wypiła je wszystkie wykrzyczała do barmana o następną kolejkę.
-Nie uważasz, że powinnaś troche zwolnić, dziewczynko ? - Barman uśmiechnął sie, patrząc jej w oczy i biorąc puste szklanki. Dla Morgan on po prostu sprawiał wrażenie chuja i nie miała czasu dla jego aroganckiego, albo "uroczego" jak prawdopodobnie on to nazywał, zachowania. Dla niej był tylko żałosnym barmanem.
-Jak to dla ciebie wygląda? Ze jestem jakąś trzynastolatką? Spierdalaj. - Morgan splunęła na niego, ale jak zwykle trafiła na siebie a nie tam gdzie chciała. Nawet jej sąsiad by to lepiej zrobił .....a ma 5 lat.
Robiąc krok do tyłu, z rękami w górze na znak poddania sie, wziął jej odpowiedz jako nie i poszedł do innego klienta. Muzyka nadal waliła w jej błony bębenkowe ogłuszając ją przed usłyszeniem czegokolwiek innego wokół niej.
On chodził z toką ignorancją, że to sprawialo, że Morgan wariowała z obrzydzenia. Wracając do kolejki, dziewczyna wzięła kolejnego "shotsa" i powtórzyła cały proces od początku.
Barman kiwajał głową z aprobatą kiedy napełniał kolejne kieliszki. Morgan mu pomachała zanim przycisnęła zimną szklankę do jej ust i szybko przełknęła substancje bez większych problemów.
-Wow, nie marnujesz czasu - usłyszała kogoś głos za nią, ale nie miała powodu by sie odwracać, wiedziała kto to.
-Czego chcesz, Justin? - syknęła czując zwycięstwo wcześniejszego ich spotkania.
-Czy musze czegoś chcieć, Morgan? - jej imię wypowiedział w tak uwodzicielski sposób, że na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Otrząsając sie z tego uczucia, Morgan odwróciła sie na jej krześle i tym sposobem Justina znalazł sie między jej nogami.
-Przyszedłeś utopić straty? - uśmiechnęłam sie ignorując jego poprzednią wypowiedź.
-Oszukiwałaś i dobrze o tym wiesz - potrząsnął głową a jego wzrok ją piorunował.
Zaszydziła z niego i złapała wypełnionego już drinka i po raz kolejny tego wieczoru wypiła całość na raz a jej wargi lekko się wykrzywiły od gorzkiego smaku.
-Jesteś mięczakiem - warknęłam - Zły, że dziewczyna pokonała cie w twojej własnej grze? W porządku. To zdarzało sie już wcześniej, ale nie stój tutaj i nie graj wielkiego i silnego tylko dlatego, że jesteś Justin Bieber. Jak dla mnie, jesteś niczym. - po tym wstała odkładając kieliszek na blacie i lekko go pchnęła, żeby sie od niej cofnął.
-Wiesz....-on przybliżył się do jej szyi a jego gorący oddech drażnił jej zimną skórę. - Jak na dziewczynę, która tak po prostu weszła na moje terytorium jesteś za bardzo pyskata do kogoś kto mógłby uzyskać wszystko jednym strzałem.
-Prosze cię, nie boję sie ciebie. Przeszłam gorsze rzeczy, ale dzieki za ostrzeżenie. Będę z pewnością ograniczać swoje pyskowanie. - znów zaszydziła przed zwolnieniem się z jego uścisku. - i dla twojej wiadomości - odwróciła się do Justina z twarzą niewątpliwie blisko jego. - Nie próbuj mnie straszyć - jej twarz spoważniała i zaczęła iść przed siebie - to nie doprowadzi cię do niczego.
-Jeszcze się przekonamy - Justin krzyknął do niej, lecz Morgan nie miała juz ochoty do niego zawracać, ale zamiast tego podniosła swój środkowy palec do chłopaka i zniknęła w tłumie.
--------------------------
Jak się podoba?? Akcja się rozkręca a potem będzie tylko jeszcze ciekawiej :)
Ktoś prosił mnie o aska i twittera :
Aska bardzo mało używam, ale założyłam specjalnie do tej strony :) - Ask
ps: S_wagie_ nie mogłam Cię znaleźć :c
piątek, 15 marca 2013
Chapter 1
Justin leżał na jego samochodzie, wspierając się łokciu. Rozglądając się po terenie wokół niego wydmuchnął duży dymek papierosowy. Kobiety wszystkich rodzajów - brunetki, blondynki, rude, ledwo ubrane śmiały się z dowcipów swoich przeciwników jakby to byli najzabawniejsi ludzie na świecie, ale Justin wiedział lepiej.
Chichocząc do siebie Justin potrząsnął głową a jego oczy szybko złapały spojrzenie pewnej brunetki niedaleko niego. Zagryzł swoją dolną wargę i zmrużył oczy patrząc na jej wygląd - skórzana kurtka, podziurawione spodnie i kozaki.
- Yo, jesteś gotowy na wyścig? - Ryan podszedł do Justina, który podniósł palec w znaku, żeby poczekał sekundę. Kładąc jego dwa palce do ust zagwizdał, aż zabrzęczało.
-Hej, ty. - warknął kiedy brunetka odwróciła się do niego i spotkała złowrogie spojrzenie.
-Ja ? - położyła palec na jej piersi z zamieszaniem wypisanym na twarzy.
-Tak, ty. Chodź tutaj. - skinął w swoim kierunku, siadając na końcu swojego czerwonego Ferrari.
Potrząsając głową, Ryan cofnął sie a na jego buzi rósł wielki uśmiech. Justin wziął papierosa a Kellan rzucił mu zapalniczke.
Usmiechając się do siebie powoli udała sie do miejsca gdzie stał chłopak. Zacisnęła wargi a jej oceaniczne oczy wpatrywały się w Justina.
-Wołałeś mnie?- zapytała niemiło.
Cmoknął do siebie a oczy stwardniały.
-Jak masz na imie dziewczynko ? - Jego język dotknął dolnej wargi po czym jego nieco krzywe zeby zacisnęły się na niej.
-Morgan - odpowiedziała w tym samym tonie przekrzywiając głowę na bok. - A ty?
-Moje imię to Justin, kochanie - Jego wzrok znów przeskanował jej ciało wyobrażając sobię ją w łóżku i polizał wargi raz jeszcze. Justin jęknął do siebie po cichu. - co byś powiedziała na powrót ze mną do domu?
-To zrozumiałe, co? - roześmiała sie kręcąc głową. - Posłuchaj skarbie - zaszydziła stając między jego nogami i kładąc dłonie tuz obok jego krocza po każdej stronie. Chłopak zagryzł wargę i z pożądaniem do Morgan czekał aż będzie kontynuować.
-Nie jestem jak te małe dziwki - odrzuciła głowę w kierunku pół nagich dziewczyn płaszczących się do chłopaków. - Będziesz musiał się bardziej postarać - Szepnęła mu do ucha w szyderczy sposób przed oderwaniem. Chowając dolna wargę do środka swoich ust Justin zeskoczył z wozu.
-Powiem ci cos. Jeśli wygram ten wyścig, pójdziesz ze mną do mojego domu.
-A jesli to ja wygram? - uniosła brew.
-Ty? - zachichotał - Wyścig? Niemożliwe. Jesteś tylko dziewczyną.- Śmiał się tak samo jak cała jego załoga.
-Twój punkt? - złożyła ręce na klatce piersiowej, jej usta złączyły sie w linię.
-Dobra dziewczynko,co bedzie jeśli wygrasz ten wyścig... - znów zachichotał kładąc rękę na swojej piersi. - Przepraszam, co bedzie jeśli wygrasz ten wyścig - zaczął ponownie.
-Nic - usmiechnęła się a Justin rozszerzył lekko oczy.
-Nic? - zirytowany schował wargi do środka swoich ust - Nie chcesz nic w zamian?
-Dokładnie tak. - zacisnęła usta z samozadowolenia. - Bo w końcu twoja duma się rozkruszy i wygram o wiele wiecej. To co, kochanie? Mamy umowę? - Morgan nalegała.
Pokiwał głową pilnie z usmiechem na ustach, kiedy pomyślał o tych wszystkich rzeczach, które mógł zrobić z nią w niedalekiej przyszłości.
-Zgadzam się.
-
Silniki samochodów warkneły. Każde lampy świeciły. Wszystkie auta podjechały do linii startu. Gaz leciał z każdej rury. Rozbawieni ludzie siedzieli zamknięci w pojazdach, modląc się do Boga, żeby to ich samochód wygrał wyścig. Inni patrzyli w oczekiwaniu na najwieksze wydarzenie roku.
Kładąc nogę na pedale, spojrzenie Justina padło na lewą stronę gdzie spotkał Morgan.
Czując obecność czyjegoś wzroku na sobie, odwróciła sie i ich spojrzenia się spotkały. Justin pokręcił głową i bezgłośnie powiedział " Przegrasz"
Morgan potrząsając głową, pomachała palcem na niego z uśmieszkiem rosnącym na jej ustach. Odwracając się z powrotem spotkała na drodze przed nią uliczne światła, na których rozbłysło czerwone światło. Pewna brunetka podeszła do linii frontu trzymając w ręce flage.
-Gotów? - zawołała i w drażniący sposób potrząsnęła swoim tyłkiem z boku na bok.
Dziewczyna uśmiechnęła sie podnosząc flage w powietrzu, a kiedy światło zmieniło sie na żółte i zielone, jej flaga szybko powędrowała w dół to wszystkie auta ruszyły z miejsca w dal.
Naciskając jeszcze mocniej pedał, Morgan przyspieszyła by po chwili spotkać obok Justina. Machając do niego, jeszcze bardziej przyspieszyła i wyprzedziła chłopaka. Justin pchnął jej Lamborghini bo śpieszył sie na pierwsze miejsce.
Pociągając za uchwyt z boku, jej samochód poleciał do tyłu likwidując Justinowi wyminięcie. Usmiechając się do siebie potrząsnęła głową ze zdziwienia jak łatwo mogła go oszukać, kręcą tylko kierownicą w prawo jednym szybkim ruchem. Odcinając trop, Morgan ruszyła w dół pustą łąką.
Jechała dalej pozostawiając oczy skupione na drodze. W końcu samochód wjechał z powrotem na tor. Jej auto spotkało Justina tuż przy mecie. Poszerzył swoje oczy nie rozumiejąc tego, co się stało i zanim zdążył wszystko sobie poukładać Morgan przekroczyła linie mety ........na pierwszym miejscu.
Zdjęła okulary i wyszła z samochodu. Przetarła swoje czoło od małych plamek potu. Facet, który pracował dla takich wydarzeń, jak te, skinął ku niej; sygnalizując, że ma zamiar wziąć samochód przed wejściem do niego i ruszeniem, aby mógł zaparkować w prawowitego miejsca na parkingu.
-Ty oszukiwałas ! - krzyknał Justin kiedy wyszedł ze swojego auta, zatrzaskujac drzwi. Również jego auto jakiś facet odpalił i odjechał. Gniew parował z jego ciała.
Podchodząc do Justina, Morgan stanęłam z nim twarzą w twarz. Uwodzicielsko sie usmiechnęła kiedy pochyliła sie do przodu dźgając palcem jego pierś.
-Nigdy nie lekceważ dziewczyny ! - ona zadrwiła przypominając mu sytuację z niedalekiej przeszłości i zniknęła w obsadzie ludzi gdzie odebrała swoje pieniądze za wygraną. Jego mina bezcenna.
---------------
Uuuuu czuję, że będzie sie działo :) A jak Wasze odczucia??
Hej :)
Postanowiłam założyć tego bloga i zacząć pisać tłumaczenie, ale do tego to już chyba doszłyście same hah. JileyOverboard jest wspaniałą i bardzo utalentowaną dziewczyną i to właśnie jej opowiadanie będę tutaj dodawać. Mam nadzieję, że tak jak mi, spodoba Wam sie to opowiadanie. Rozdziały będe dodawać co kilka dni.
Pozdrawiam ;)
Link do orginału
Postanowiłam założyć tego bloga i zacząć pisać tłumaczenie, ale do tego to już chyba doszłyście same hah. JileyOverboard jest wspaniałą i bardzo utalentowaną dziewczyną i to właśnie jej opowiadanie będę tutaj dodawać. Mam nadzieję, że tak jak mi, spodoba Wam sie to opowiadanie. Rozdziały będe dodawać co kilka dni.
Pozdrawiam ;)
Link do orginału
Subskrybuj:
Posty (Atom)